Kochane mamy ( i tatusiowie
).
Mój synek ma już 2 lata i prawie 7 miesięcy, a nie chce jeść samodzielnie. Potrafi i to całkiem nieźle, bo jak uda mi się Go skłonić do samodzielnego jedzenia to nawet się nie ochlapie za bardzo. Problem tkwi w tym, że chce, bym ja Go karmiła. Kupiłam Mu nowy, piękny stoliczek i nawet to nie działa. Jak je sam to zje dwie łyżki i już nie chce więcej. Normalnie krew mnie zalewa. Gdy Go karmię zjada wszystko.Postanowiłam sobie, że choćby nie wiem co się działo to będzie sam jadł i stwierdziłam, że jak zgłodnieje to sam zechce... ale On jest taki chudziutki... i nie mogę w tym postanowieniu wytrwać, jakoś w tej sprawie konsekwentną być nie potrafię. Macie jakieś pomysły??

Przeważnie zostawiam go samego w kuchni przy misce i mówię, że wracam za pięć minut i ma być zjedzone. Co kilka minut pytam z drugiego pokoju czy już zjedzone i jakoś idzie.
Czasem po negocjacjach ustalamy, że wyciągnę mu stoliczek i krzesełko do pokoju, a on będzie grzecznie jadł i oglądał bajki. Działa!
Oczywiście przed obiadem zapowiadam, że dopóki nie zje, nie ma mowy o żadnych słodyczach.
Pisze o obiedzie, bo sniadania i kolacje chętnie Misiek jada. Oczywiście powyższe sytuacje dotyczą sytuacji, gdy jestem z nim sam w domu.
z mikim problemu nie ma,je wszystko sam od dawna.no chyba,że uj dziadków mu czasem odwali i dziadziusia uprosi,by go karmił
.
