Sezon na owoce i chęć zdrowego odżywiania w błogosławionym stanie, doprowadziły moją kuchnię do istnej wylęgarni tego dziadostwa :( A to kilogramy śliwek od cioci, za które nie zawsze mam czas "zabrać się" ( w sensie zjeść lub przetworzyć) od razu. A to idę na ryneczek i nie mogę powstrzymać się od zakupów... wiśnie, jabłka, brzoskwinie. Oczywiście niemożliwe do przejedzenia w jeden dzień... Mąż konstruuje pułapki (szklanka z takimi owocowymi "łakociami", naciągnięta na nią folia spożywcza i dziurki zrobione wykałaczką) ale to w niewielkim stopniu pomaga. Część się łapie ale i tak codziennie jest ich coraz więcej.
Znacie jakieś sposoby na pozbycie się muszek owocówek? Wiem, że przede wszystkim powinnam powyrzucać wszystkie nadpsute owoce. Robię to codziennie ale muszek i tak ciągle przybywa :( Jak się pozbyć tych, co już są i jak zapobiec ich rozmnażaniu?