pamiętam swoją maturę bardzo dobrze.Zdawałam jeszcze starą.
ponieważ uczyłam się zaocznie to zdawaliśmy maturę po południu.Mój chłopak,który zdawał rano zdąrzył przyjechac ze swojej matury z innego miasta do mnie.Wylosowałam nr 25 najgorszy jaki mógł być.Mój stolik stał w II rzędzie jako 2 od stołu nauczycielskiego a ponieważ nauczyciele byli na podium to był pierwszy stolik, który widzieli wiec o ściąganiu nawet mowy nie było.
Z polskiego miałam temat z romantyzmu i wiersz Leśmiana.Zdałam na 4,5 ale u nas nikt 5 nie dostał.
Na drugi dzień była matura z matematyki.I zniej jestem szczególnie dumna bo jako całkowity lewus z matmy bez ściągania zdałam na 4.Zapomniałam dodać , że na drugi dzień znów losowaliśmy miejsca i ja znów wybrałam nr 25.
3 dnia zdawałam ustnie geografię.Strasznie się bałam ale na koniec 4 to nie jest źle.
Za to z matury ustnej z j.polskiego do dziś jestem zła sama na siebie.Dostałam pytanie o model romantycznego bohatera.Oczywście najprawdopodobniej chodziło o Tadeusza ale ponieważnie lubię tego dzieła zaczęłam mówić o moim ulubieńcu czyli Kmicicu.Mówiłam, ze postać Kmicica była wzorowana na prawdziwej osobie, tak samo jak Wołodyjowski, że to typowy polak jak czas wolny to bawi się i szaleje ale jak wróg u bram to za szabelkę i walczy.
Zapomniałam tylko dodać jak się nazywał pierwowzór Kmicica.przypomniałam sobie to nazwisko jak już wyszłam z sali.Ale najgorzej gdy wyszła moja polonistka i pochwaliła mnie mówiąc, że najlepiej mi poszło.Zapytałam jej, czy gdybym w czas powiedziała nazwisko to czy byłaby lepsza ocena.Niestety okazało się , zemiałam szanse na 6 a tak dostałam tylko 5.Ale i tak byłam z siebie zadowolona i dumna, biorąc pod uwagę atmosferę, w której się uczyłam i sam fakt , że na naukę prawie nie miałam czasu to jest i tak nieźle.
Mój mąż do dziś się śmieje, że gdybym go nie nauczyła z polskiego okresów od starożytnosci do pozytywizmu to nigdy by nie zdał.