Są księża i są księża, jak wszędzie.
pamiętam, jak uciekaliśmy, żeby nie wpaść na księdza G., proboszcza z Olkusza. No ale gość był nieziemski - chlanie, dziwki i numery, o których do dziś się opowiada.
Ot choćby taki - para młoda przed ślubem zanosi tradycyjną kopertę. Ksiądz zaglada i uśmiecha się, kiedy młodzi pytają, czy starczy.
Sobota. Młodzi siedzą na krzesłach w kościele, czekają. Ceremonia nie zaczyna się. Czas leci i leci, wszyscy rozglądają się nerwowo, w końcu pół godziny po czasie (!!!) drużba leci spytać, dlaczego ksiądz nie zaczyna. Ten z usmiechem:
- A co wy myślicie, że za taką kasę mi się chce?
I problem, bo któreś z młodych sie zaparło i powiedziało że więcej nie da.
Na szczęście słyszał to jakiś młody ksiądz, który również tam przebywał i odprawił ślub za darmo.
Oczywiście to był jego ostatni "występ' w kościele, bo proboszcz postarał się o natychmiastowe przeniesienie tegoż.
Z drugiej strony, przez parę lat chodził po koledzie taki fajny ksiądz z Jaworzna. jego z kolei nie mogliśmy sie doczekać. Fantastyczny gość - można się było posmiać, za kasą nie gonił...
ten nasz obecny też w porządku, ślub będziemy naprawdę długo wspominać