Witam. Jestem tzn bylem do srody z dziewczna w sumie 2lata i 4 miesiace.Poznalismy sie jak ja mialem 19lat ona 17. Mieszkamy od siebie 150km, lecz przez ten czas nam to mnie przeszkadzalo. Przyjezdzalem do niej co tydzien na weekend a jak byly wakacje albo urlop to na dluzej. Na poczatku bylo bosko po jakis roku postanowilismy zrobic sobie przerwe tzn ona ktora trwala 1,5miesiaca. Po tym czasie wszystko wrocilo do stanu poprzedniego. Przerwa spowodowana byla moim zachowanem. Jestem cholerykiem czesto sie denerwuje, wybucham zloscia a pozniej tego zaluje a do tego jestem bardzo ale to bardzo o nia zazdrosny. Dala mi szanse zmienilem sie ale nie na dlugo. Byla kolejna przerwa 2tyg. Znow do siebie wrocilismy i juz bez zadnych przerw do srody kiedy napisala mi esa ze ma dosc ciaglych klotni o nic, mojego czepiania sie, chorej zazdrosci. Stwierdzila ze czuje sie jak w klatce i chce to zakonczyc definitywnie. Pojechalem do niej w sobote jak zawsze nie wracajac do tego co mi napisala. ALe jak mnie zobaczyla to buchla zloscia i kazala mi jechac do domu ja jednak zostalem. Troche jej przeszlo ale tak jak zawsze rozmawialismy, spalismy razem ( nie kochalismy sie ), przytulila sie jak zwykle. Jednak caly czas powtarzala ze to koniec. Przyjalem to inaczej niz ostatnim razem bo powiedzialem dobrze rozumiem i gdy juz wychodzilem od niej powiedziala mi " do zobaczenia ". Gdy spytalem do kiedy odpowiedziala : "czas pokaze" . Nie wiem co o tym myslec co robic. Daj jej troche swobody, czasu na przemyslenie? Jak narazie kontaktujemy sie ale zeszlo do minimum czyli do 2esow dziennie zero rozmow :( nie wytrzymam prosze o rade. Nawet na wizyte do psychlogoa sie zapisalem. Naprawde mi na niej zalezy tylko teraz nie wiem jak to odbudowac. Wiem ze ranilem ja a ona tyle czasu to wszystko w sobie nosila. Ma do mnie wielki zal .