Marietka (2012-03-07 10:31:10)
no moze na Palmowa ja wezme, wtedy jest duzo ludzi z wozkami na podworku wiec bedzie ok
To chcesz ją do kościoła zabrać, czy na podwórko?
Małe dziecko nie ogarnia, dlaczego nagle wśród trawki i kwiatków ma siedzieć grzecznie w wózeczku, a nie biegać. Mam przykłady we własnej rodzinie, że dzieci na powietrzu były nie do opanowania, a we wnętrzu świątyni owszem, różnie bywało, ale przynajmniej wiedziały, co się dzieje. I nawet aktywność i pytania w większości spowodowane są tym, co dzieci zaobserwowały i służą poszerzaniu wiedzy i właściwych nawyków.
Moją siostrzenicę zabierałam do kościoła jeszcze zanim skończyła dwa latka, a jej mamie to odpowiadało, bo sobie nie radziła i wolała chodzić sama. Monisia mogła się poruszać blisko mnie, zadawać mi w każdej chwili pytania, byle szeptem i była grzeczna. Nie zawsze chciała klęknąć ze wszystkimi, za to raz przeklęczała pół Mszy Ale jeśli to nie przeszkadzało innym w skupieniu, to jej nie zabraniałam
dpczajkows cy (2012-03-07 10:31:21)
U mnie w kościele szczerze powiedziawszy znaczącej różnicy między mszą dla dorosłych a dla dzieci niestety nie widzę, za wyjątkiem kazania, ale niestety bardzo dużo tzw moherów pojawia się wtedy w kościele. Jednak ja nie przejmuje się tym co mówią inni.
Te Msze nawet nie powinny się różnić. Chcemy przecież dziecko przyzwyczajać do uczestnictwa w normalnej Mszy, a nie zabawiać. Dziecko należy do wspólnoty i nie powinno się mu zabraniać uczestnictwa w liturgii, ale musi też wiedzieć, że nie jest pępkiem świata i pewne normy je obowiązują.
I poproszę o Twoją definicję mohera, bo mam wrażenie, że raz się zaliczam, a raz nie
PS: Wcięło mi poprzednią wersję, bo się Net rozłączył