Problem jest następujący: widzimy, wiemy, czujemy, że osoba z naszego otoczenia, często bardzo bliska ma kłopoty, cierpi, nie umie wyzwolić się z trudnej sytuacji... Próbujemy pomagać na różne sposoby: tłumaczyć, słuchać, rozmawiać, szukać wsparcia u specjalistów, ale bezskutecznie. Trudno powiedzieć, czy niektórzy po prostu nie chcą dać sobie pomóc, czy bycie w złej sytuacji im odpowiada, czy są w takim stanie emocjonalnym, że potrzebują bardziej konkretnej pomocy?
W każdym razie - czy przychodzi taki moment, że godzicie się z faktem, iż nie możecie komuś pomóc? Czy potraficie przejść do porządku dziennego nad tym, że ktoś z Waszych bliskich, przyjaciół, rodziny marnuje sobie życie? Czy próbujecie dalej pomóc, mimo braku efektów?