Fajnie brzmi nazwa? Prawda?
Jednak samo zjawisko nie jest już takie fajne. Ani przyjemne.
Znalazłam stronkę ( recenzję pewnej książki), na której ładnie i ciekawie wyjaśniono co nieco na ten temat.
Wklejam fragmenty ( podkreślenia i pogrubienia są moje):
Każda w ten sam sposób wypełnia wewnętrzną pustkę: wiąże się z niedostępnym emocjonalnie partnerem, podmieniając swoje istnienie na jego. Rezygnują z własnego punktu widzenia i przyjmują jego spojrzenie na świat jako własny. Ich „ja" już nie istnieje - liczy się tylko jego „ja". Narkotyzują się dramatem i upajają ekscytacją, czują skok adrenaliny na skutek odrzucenia.
Wówczas stają się uzależnione i wpadają w obsesję...
Uzależniamy się nie dlatego, że coś sprawia nam przyjemność. Uzależniamy się, ponieważ nie radzimy sobie z emocjami gromadzonymi dniami, miesiącami, a niekiedy nawet latami. Uzależniamy się, bo mamy ku temu predyspozycje genetyczne, bo szukamy odskoczni od szarej brutalnej rzeczywistości, bo tłumimy ból i żal zamiast dać upust naszemu gniewowi i nienawiści. Uzależnienie jest naszym wołaniem o pomoc, choć często sami nie chcemy się do tego przyznać. Dziś przecież nie wypada przyznawać się do słabości czy okazywać bezradności. Rzeczywistość oczekuje od nas siły i robienia dobrej miny do złej gry. Dusza zaś łka, a serce łzy roni...
... „obsesja miłości" ma swoje korzenie w dzieciństwie. Jeśli jako dzieci nie doświadczamy prawdziwej, czystej i bezwarunkowej miłości, to w przyszłości też będziemy brnąć w taką chorą miłość. Będziemy karać się za to, kim nie jesteśmy, a nie będziemy umiały kochać się za to, jakie jesteśmy. Odrzucenie jest dla nas formą miłości. Uczucia wzbudzają w nas tylko ludzie, którzy nas nie chcą, a im częściej to robią, tym bardziej ich kochamy i tym silniejsze stają się nasze obsesje. Podświadomie powtarzamy wzór uczuciowy swoich związków z rodzicami, którzy nie potrafili nam dać bezwarunkowej miłości.
Autorka książki pragnie z całego serca, by czytelnicy (również mężczyźni, bo obsesja miłości dotyczy także ich) przebrnęli przez zawiłe ścieżki rekonwalescencji. Zrywa nam maskę z twarzy i uświadamia, że nasze wewnętrzne „ja" wyraża swój bunt poprzez pchanie nas w tzw. ucieczki. Może to być nadużywanie alkoholu, narkotyków, zakupy na oślep, niekontrolowanie jedzenia, mania telefoniczna lub pracoholizm...
Niestety, ale obsesja rodzi obsesję.
W książce opisywane są objawy chorej miłości, do której należą m.in.: depresja, zazdrość, paranoja, winienie się za każdą tragedię na świecie, niezdecydowanie i dążenie do perfekcji. Najbardziej charakterystycznym syndromem jest przekonanie, że miłość można kupić.
Elżbieta Święcicka-Macavoy radzi, jak wyzwolić się z miłosnej obsesji. Tak jak osoba otyła decyduje się przejść na dietę, bo nie chce do końca życia być gruba, a alkoholik zgłasza się na odwyk, ponieważ nie chce być wiecznie pijany, tak TY (tak - właśnie Ty, nie On. On się nie zmieni, to Ty jesteś tą, która będzie wprowadzać zmiany) musisz przejść proces rekonwalescencji by móc wreszcie tworzyć szczęśliwe związki. Najwyższa pora, by przestać sobie wmawiać, że nie zasłużyłyśmy na miłość bo jesteśmy: za grube, za chude, za brzydkie, za młode czy za stare...
http://kobieta.dlastudenta.pl/artykul/Kiedy_stajesz_sie_Nim,13179.html