Zazwyczaj w sklepach nie pozwalają na odpakowanie danego produktu i sprawdzenie co jest tak naprawdę w środku i często jesteśmy zmuszeni do "kupowania kota w worku". Czasem też nie sprawdzamy, bo zwyczajnie ufamy, że jak jest coś nowego to jest bez defektów. Na podstawie paragonu można reklamować, ale jak się kupi coś za 30 czy 40 zł w sklepie oddalonym 30 czy 40 km, to czy opłaca się jechać specjalnie z reklamacją?
Przedwczoraj w sklepie New Yorker mąż kupił sobie dwupak z bokserkami za 39,95 zł. Wszystko pięknie ładnie, zapakowane, miał być rozmiar M. Po rozpakowaniu w domu okazało się, że jedna para jest w rozmiarze M, a druga... XL.
Wczoraj w Deichmanie kupiliśmy parasolkę za 39 zł. Taka zwyczajna, nic specjalnego. Dzisiaj wyszłam do apteki, troszkę pada, więc wzięłam nową parasolkę. Wychodzę przed klatkę a tu... nowiusieńka parasolka ma połamane druty. Aż się we mnie zagotowało. Niby na parasolkę dwa lata gwarancji, ale jechać specjalnie 35 km reklamować głupią parasolkę? To się po prostu nie kalkuluje.
Spotkały Was podobne sytuacje? Jechaliście reklamować daną rzecz? Ja jestem gotowa wziąśc samochód i jechać, ale Mąż gasi mój zapał.