Nie mam już nawet siły się tym wszystkim denerwować. Jak zwykle zmiany w stylu: "sztuka dla sztuki - ot, niech widzą, że coś robimy za pieniądze podatników!" Argument dla zmian? Bałagan w szkołach. Tylko problem jest taki, że tego bałaganu tak naprawdę... nie ma. Pierwsze 3 dni cała szkoła jest do dyspozycji maturzystów (bo obowiązkowe egzaminy zdają wszyscy), a później to się rozkłada i nie ma żadnego bałaganu... No, ale w końcu oni wiedzą lepiej.
Zamiast tych pierdołkowatych zmian mogliby przywrócić 4 letnie liceum bo póki co jest tak, że nauczyciel ma wciśnięty progam w 3 lata i nie dość, że często nie zdąży zrealizować programu, to o powtórce w ogóle nie może być mowy.
Ostatnio za cel edukacyjny swoich przyszłych dzieci stawiam jedno: uchronić je przed polską 'maturą', tym pseudo 'egzaminem dojrzałości'. Trochę przykre.