Moim zaskakującym wyjazdem była wyprawa w góry. To miała być typowo wędrowna wycieczka po górach. Czyli w miarę ciepło i zielono.
Niestety okazało się, że musieliśmy doświadczyć czegoś mocniejszego. Niesamowite śnieżyce, padające zamiast deszczu sopelki lodu, które pocięły mi płaszcz. Wiatr, który nie dawał swobodnie oddychać.
Albo takie mgły, że traciliśmy orientację w terenie. Nie mogliśmy trafić na swój szlak. To, co w jedną stronę zajęło nam 15 min, we mgle wracaliśmy ponad 40. Ludzie się nawoływali, jedni szli za drugimi myśląc, że tamci są lepiej zorientowani. Czasem wpadałam w histerię, myślałam, że to moje ostatnie wakacje.
Po powrocie dość długo miałam koszmary, że błądzę, śpię w jaskiniach, nie mam co jeść….