30 sierpnia 2008 12:42 | ID: 4901
27 czerwca 2014 09:40 | ID: 1124898
Mnie "L" nie wkurzają, czekam cierpliwie, aż jest możliwość wyprzedzenia i myk. Gdy widzę samochód egzaminacyjny, Zawsze z zaciekawienie patrzę kto jest za kierownicą :)
27 czerwca 2014 10:37 | ID: 1124925
Pamiętam, że kiedy ja uczyłam się jeździć (a było to daaaawno temu), godzin jazdy było znacznie mniej, a naukę zaczynało się od manewrów na zamknietym placu. Kiedy pan instruktor stwierdził, że już sobie radzę, pojechaliśmy do miasta i to też nie od razu tam, gdzie jest największy ruch. Niedawno na kurs chodziły moje dzieci i widzę, że bardzo zmieniło się podejście do nauki jazdy. Instruktor umawiał się w centrum miasta, już na pierwszej lekcji kazał jeździć po ruchliwej ulicy. Bez żadnego wprowadzenia, bez upewnienia się, że kandydat sobie poradzi. Na ruchliwej ulicy uczył ruszać, zatrzymywać się, zmieniać biegi. Nie wiem, może przypuszczał, że uczeń wpuszczony od razu na szerokie wody szybciej się nauczy. Tymczasem powodował to, o czym pisze Ada, czyli kompletnie dezorganizował ruch uliczny. Poza tym, co bardzo mi się nie podobało, uczył jeździć tylko po trasach na których odbywają się egzaminy. Dobrze, że miałam gdzie sama poćwiczyć z dziećmi, a już po egzaminie też nie puszczałam córki (syn nie zdał pomimo trzech podejść) samej, tylko sadzałam ją za kierownicą gdy jechałyśmy razem.
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.