Ostatnio towarzyszy mi takie uczucie: chcę od życia czegoś więcej...
Mam tyle planów, marzeń i wiele z nich jest mozliwych do spełnienia - wystarczy samozaparcie, dużo pracy i troche szczęścia.
Osiągnę jeden cel, już myślę o następnym. Zresztą, nie osiągnęłam jeszcze tak znowu wiele...
Ale powróćmy do meritum, czyli pytania: czy apetyt rośnie w miarę jedzenia? Czy Wy też tak czujecie?czy również chcecie od zycia czegoś więcej niz tylko spokojnej stagnacji? I co to właściwie jest - coś więcej?...
Porozmawiajmy...