Mówi się: Nie martw się na zapas! Przyjdzie czas - będzie i rada!
Tymczasem owo zamartwianie się na zapas to moja okropna wada!
Czasami całymi dniami potrafię myśleć o czymś, co może się wydarzyć w przyszłości (co jest prawdopodobne, nie wyimaginowane), ale nie ma pewności, że się wydarzy, a jeśli nawet jest, to przecież martwienie sie na zapas i tak nic nie pomoże! Przecież dopiero w obliczu problemu trzeba z nim stanąć oko w oko i zawalczyć, a nie zaśmiecać sobie głowę toksycznymi myślami: a jak to będzie, a co ja pocznę itp.
Ostatnio właśnie mnie prześladuje taka myśl.
J akompletnie nie potrafie tego zwalczyc!
Macie na to jakieś sposoby? A moze Wy też martwicie się na zapas?