Nie trzeba być psychologiem, żeby zauważyć, co się dzieje na ulicach. Matki z wózkami i pretensją do całego świata, nie zwracające uwagi na dziecko, nie wychowujące i nie uczące dzieci podstawowych zasad funkcjonowania w społeczeństwie. Jednym słowem "olewające i to po całości" swoje dzieci.
Już co czwarty rozwód w Polsce biorą pary z zaledwie pięcioletnim stażem małżeńskim. Nawet dzieci nie cementują związku, dzieje się wręcz przeciwnie. Dlaczego więc tyle rozwodów? Odpowiedź jest prosta: rutyna. Praca, dom, wspólne wakacje i tak w kółko. Kobiety w końcu tej rutyny nie wytrzymują i wnoszą pozew o rozwód... Najczęstszy argument wiedy brzmi: "Widocznie do siebie nie pasowaliśmy. Dobrze, że się o tym przekonaliśmy tak wcześnie. Nie żałuję, ale chyba się pospieszyliśmy".
Ale jeśli nie było się pewnym, to po co od razu brać ślub, decydować się na dziecko? Przecież można poczekać...
interia.pl
To jak to jest? Bierzemy ślub z miłości, ze strachu, żeby nie zostać starą panną / starym kawalerem (albo, jak to się teraz modnie nazywa siglem / singielką), a może jeszcze z jakiegoś inneggo powodu?
Jak myślicie, co jest lepsze, bycie starą panną / kawalerem (singlem / singielką), czy rozwodnikiem?