Po długotrwałym załamaniu nerwowym, pobytach w szpitalach psychiatrycznych oraz wielu skandalach, Britney Spears toczyła długą walkę ze swoim byłym mężem o prawo do opieki nad ich synami, Seanem Prestonem i Jaydenem Jamesem. Ostatecznie udało się jej uzyskać częściową opiekę nad chłopcami. Piosenkarka marzy też o powiększeniu rodziny - nie chce jednak zachodzić w ciążę, lecz, jak jej koleżanki i koldzy z show biznesu, adoptować.
Lekarz Britney, która nadal przyjmuje silne leki antydepresyjne, odradził jej posiadanie biologicznego potomka. Podczas terapii, której nadal poddawana jest gwiazda, ciąża jest zdecydowanie niewskazana - zarówno dla nienarodzonej pociechy, jak i samej matki. To skłoniło Brit do zainteresowania się możliwością adopcji sieroty z Afryki.
Przygotowania do przyjęcia dziecka są już ponoć bardzo zaawansowane, a cała operacja ma zostać sfinalizowana jeszcze w tym roku. Spears jest zachwycona taką perspektywą, ale jej chłopak, Jason Trawick, już nieco mniej. Jak twierdzą osoby z jego otoczenia, nie podoba mu się pomysł, aby zostali "nową Angeliną i Bradem".
Wiem, że bardzo podoba mu się idea małżeństwa z Brit - mówi jeden z nich w rozmowie z Australian New Weekly. Jednak bycie ojcem w domu pełnym dzieci, które nie są nawet twoje? Coś nie bardzo mi się to widzi...
Pamiętam, co działo się z Britney kilka lat temu. Dziwne, jak myślicie? W Ameryce pozwolą jej na adopcję sieroty z Afryki po tym jak już została raz pozbawiona opieki nad swoimi dziecmi? I czy taka "gwiazda" na silnych psychotropach powinna adoptować dziecko?
źródło: pudelek.pl