Takich zachowań nie pochwalam. Ale uważam, że reakcja społeczeństwa, zaangażowanie mediów, itd. jest niewspółmiernie duże. Zupełnie, jakby to miało dla nas fundamentalne znaczenie. I nawet nie tylko o tę jedną akcję chodzi - podobnych jest pełno. A to za pieskami, a to za kotkami, a to znowu żeby nie używać fajerwerków, żeby nie jeść karpi, żeby przygarnąć zwierzęta ze schroniska, itd, itp. Wszystko fajnie, ale zanim zajmiemy się adopcją zwierząt, może pomóżmy rodzinom, które chcą adoptować dziecko? Bo w "starciu" a) adopcja zwierzaka ze schroniska, z b) adopcją dziecka - nie powinno być nawet chwili zawahania.
Zawsze powinna być hierarchia, która determinuje kolejność działania - najpierw ludzie, później zwierzęta.
Niedawno była akcja skierowana na pomoc zwierzętom w Chinach. Petycje, listy filmiki i ogólnoświatowe oburzenie - a ja jestem za tym, żeby tym się zająć dopiero po tym, jak wywalczymy ludzkie traktowanie dla ludzi w Chinach. I to powinien być priorytet.
Albo te akcje z przykuwaniem się łańcuchem do budy, żeby zwrócić uwagę na los psów. Kurdę, skoro dla tych ludzi nie ma różnicy między szczeniakiem a 2-letnim dzieckiem (sami tak mówią), to po prostu ręce opadają. To właśnie jest pomieszanie wartości. Jak dla mnie mogą się przykuć łańcuchami i tak siedzieć, żeby jeszcze lepiej wczuć się w rolę zwierząt...
Pewnie, że trzeba karać tych, którzy się znęcają nad zwierzętami. Ale nie róbmy z tego nie wiadomo jakiej krucjaty i misji do spełnienia - bo takową póki co jest człowiek.