Odpowiedź na #4
W ogóle teraz jakoś smutnawo bywa co tam a na wspomnienie przyjaciółki przypomniały mi się dawne szalone, licealne czasy:). I podrywanie chłopaków metodą "wpychania" nań na przerwach lub dzwonienia jako anonim, by usłyszeć jego głos, udając, że znalazłyśmy na I piętrze kartkę z ogłoszeniem, że udziela korepetycji z chemii ("Jakie korepetycje, nic nigdzie nie wieszałem! "hehe). Albo do innego "delikwenta" dzwoniłyśmy z lekka natrętnie, że za kolejnym razem, gdy "dla jaj", na wagarach zresztą, puściłyśmy mu to słuchawki przebój disco polo ("Przyjeżdżaj na winobranie":):):) ) to niezłą wiązankę na nas puścił:):):) A te świetne, cóż, że może niskich lotów żarty, gdy wypychałyśmy plecaki kolegów z klasy trawą lub śniegiem, udając obrażone potem, że śmiano zwracać nam uwagę, że to zapewnie znowu MY!:) A rysunki z pogranicza erotyczno-satyrycznego tworzone naprędce w zeszytach ukradkiem "podwędzonych" współuczniom?:) I nieodłączne lusterko, by koniecznie, dyskretnie, zobaczyć minę "ofiary":) Ech, było wspaniale:).