Wahałem się, w jakim dziale umieścić. Niby nauka, bo znów "naukowcy odkryli..."
Ewidentnie naukowcom się nudzi (wiem, pisałem to dziś już w innym wątku).
Badania poważne, ale chyba warto potraktować je trochę z przymrużeniem oka... Choć, wspominając historię pewnego Tymoteusza ze studiów - może coś w tym jest? (nie chodzi tu o - całkiem ładne - imię, ale zbitek imienia i nazwiska, który dawał dość karykaturalny efekt).
A oto tekst:
U osób o niecodziennych imionach znacznie częściej diagnozowano choroby psychiczne. Badacze stwierdzają w swoim artykule: Imię dziecka [...] jest już przeważnie ustalone w chwili, gdy bierze pierwszy oddech, a jego osobowość kształtuje się później w cieniu owego imienia.
Stwierdzono, że nauczyciele wyżej oceniają wypracowania dzieci o sympatycznych imionach, że studenci o nieatrakcyjnych imionach spotykają się z silną izolacją społeczną oraz że ludzie, których nazwiska mają negatywne konotacje (na przykład „Niski", „Mały", „Krzywy"), wyjątkowo często doświadczają poczucia niższości. Psychiatra William Murphy przeanalizował ilustrujące to zjawisko historie chorób wielu osób. Pewien pacjent wyznał, że jako chłopiec zakładał na noc suspensorium mające zapobiegać erekcji. Urządzenie nie zdało egzaminu, spowodowało jednak, że penis chłopca był zakrzywiony w dół. Tak się pechowo złożyło, że pacjent ten miał na nazwisko Krzywy, co w połączeniu z noszonym przez niego przezwiskiem „Korniszonek" nieustannie przypominało mu o problemach seksualnych z dzieciństwa. Z tego wynikał z kolei lęk przed seksem, prowadzący do impotencji psychoseksualnej i wzmacniający poczucie niższości.
Nicholas Christenfeld, David Phillips i Laura Glynn z kampusu Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego znaleźli w 1999 roku dowody świadczące o tym, że nawet inicjały imion i nazwisk mogą być kwestią życia i śmierci. Zespół posłużył się elektronicznym słownikiem do wygenerowania wszystkich trzyliterowych wyrazów w języku angielskim. Z otrzymanej w ten sposób listy wybrano słowa o szczególnie pozytywnym znaczeniu (jak ace [as], hug [przytula] czy joy [radość]) oraz słowa o negatywnych konotacjach (pig [świnia], bum [głupek] czy die [umiera]). Następnie posługując się komputerową bazą aktów zgonu ze stanu Kalifornia badacze przeanalizowali wiek, w jakim umierali ludzie o „pozytywnych" i „negatywnych" inicjałach. Po wyeliminowaniu wpływu takich czynników, jak rasa, rok zgonu i status społeczno-ekonomiczny, naukowcy stwierdzili, że mężczyźni o „pozytywnych" inicjałach żyli około czterech i pół roku dłużej, niż wynosiła średnia, a ci o „negatywnych" - umierali mniej więcej trzy lata poniżej przeciętnego wieku zgonu. Kobiety z „pozytywnymi" inicjałami żyły trzy lata dłużej, niż zakładała średnia, nie zaobserwowano jednak niekorzystnego wpływu inicjałów „negatywnych". Analizując potencjalne mechanizmy odpowiadające za tę prawidłowość, autorzy zauważają, że ludzie o „negatywnych" inicjałach „mogą mieć o sobie niezbyt wysokie mniemanie, mogą być również narażeni na drwiny i inne negatywne reakcje otoczenia". Za takim wyjaśnieniem przemawia fakt, iż śmierć ludzi o szczególnie „negatywnych" inicjałach wyjątkowo często miała podłoże psychologiczne; były to na przykład samobójstwa lub wypadki."
www.kopalniawiedzy.pl
...
albo w tłumaczeniu tzw. estetycznym: ABSOLUTNIE PIĘKNA...
Ciekawe ile osób w tym momencie by zaprzeczyło.