Czosnek również lubię jako dodatek do potraw,kiełbasa bez czosnku to jak ziemniaki bez soli.
Ale kiedyś jak zdarzało mi się jeździć autobusami komunikacji miejskiej nieraz przeżyłem tortury węchowo-wymiotne.
Jade sobie ściśnięty jak śledź ale szczęśliwy ze jadę aż tu nagle zaczynam wyczuwać smród który jest nie do opisania który mi się kojarzy nie z czymś innym jak z czosnkiem, ale moi drodzy to jest czosnek potraktowany przez kwasy żołądkowe.
To specjalnie spreparowana bron do jazdy komunikacja miejska zażyta wieczorem by największe stężenie nastąpiło w porannym tłoku autobusowym, zazwyczaj taki czosnkowy wojownik ma wokoło siebie luz. I uważam za szczyt chamstwa gdy taki czosnkowy żołnierz poprosi cie jeszcze o skasowanie biletu i prosto w nos powie dziękuje .
Wysiłek spowodowany walką z huśtającym autobusem poteguje wydzielanie substancji lotnej poprzez przyspieszony oddech.
Sponiewierani skuteczną bronią towarzysze podroży zielenieją i czerwienieją na przemian szukając bez skutecznie odrobiny świeżego powietrza.
Ale najgorsze przed nami ludzie stojący obok siebie nie wiedza do końca od kogo zionie ta substancja wiec zachodzi podejrzenie ze padnie na mnie ze to ja jestem miłośnikiem tej wspanialej rośliny.
Co niektórzy udają ze ich nos swędzi inni poprawiają garderobę by zakryć bardziej szyje (w rzeczywistości nos),a ja stoję w takim miejscu ze muszę się trzymać bo jak się puszcze to mimo woli wpadnę na mojego czosnkowego oprawce.
Jeśli ktoś przeżył coś podobnego to wie co znaczy,otworzenie się drzwi to jak wygrana w lotto bije od nas radość i dziękujemy Bogu ze możemy oddychać świeżym powietrzem.
A tak poważnie z humorem, wyobraźnia nie boli myślenie również.
Wiec precz czosnkowi w miejscach publicznych.
Smacznego.
P.S. I nie zapomnijcie popić surowym mlekiem, efekt narobienia sobie wrogów w 100% skuteczny.