Chodząc na rozmowy w sprawie pracy często spotykałam się z pytaniem o moją porażkę. Dziwne ale jakoś żadna ani wtedy ani teraz nie przychodziła mi do głowy. Choć uważam, że potrafię się przyznawać do błędu i jestem skłonna uznać czyjeś nawet skrajnie odmienne zdanie. Oczywiście gdy poparte jest rzeczowymi i słusznymi argumentami. A jak jest w Waszym przypadku? Idziecie w zaparte, dajecie za wygraną czy może analizujecie i potraficie zgodzić się rozmówcą?