61
Bartt
Zarejestrowany: 06-05-2009 22:23 .
Posty: 5452
2009-06-10 12:56:41
Jeśli mówimy o chorobie psychicznej w małżeństwie, która uniemozliwia podołaniu małżeńskim obowiązkom, to najcześciej taka choroba nie wzięła się z dnia na dzień, tylko była w człowieku na długo wcześniej. Więc wchodzi w grę stwierdzenie nieważności.
Co do mieszkania przed ślubem, pisałem to w kontekście wspólzycia (co wyraźnie zaznaczyłem :> ) Jeśli para mieszka ze sobą, współżyje, chodzi do spowiedzi - w konfesjonale kazdy z nich obiecuje poprawę... i tak chodzą "n" razy i chyba każde z nich ma świadomość, że mieszkając pod jednym dachem/w jednym pokoju/ śpiąc w jednym łóżku - znów szybko przyjdą do spowiedzi. Ale o jakim postanowieniu poprawy tu mowa? Ksiądz jeśli widzi, że u penitenta tak naprawdę nie ma tego postanowienia poprawy, że dalej godzi się na sytuację sprzyjającą grzechowi - może nie udzielić rozgrzeszenia. Co jest logiczne, bo skoro ktoś się spowiada, to zależy mu na życiu bez grzechu i życiu wiecznym - a jeśli mu nie zalezy, to po co się spowiada :]
Oczywiście, że każdy ma prawo decydowania o własnym szcześciu - nikt nikgo nie zmusza. Kościół stawia na wolność. Wyboru zawsze dokonujemy sami. Tylko człowiek wolny, to taki, który będzie ponosił konsekwencje swoich wyborów. I Kościół dorosłych ludzi traktuje jak wolnych - a więc jednocześnie godzących się na wszystkie konsekwencje swoich wyborów. Bóg powiedział jasno i wyraźnie: Kładę przed tobą życie i śmierć, błogosławienstwo i przekleństwo. Nam pozostaje wybrać - wiara, nauka Kościoła jest jasna. Tylko, że jak wybierzemy grzech, nie dziwmy się, że później pewne sprawy nam się nie układają.
A inna kwestia to to, że Pan Bóg często nas doświadcza. Dopuszcza różne ciężkie sytuacje, żebyśmy mieli okazję rzeczywiście Go wybrać.