Gdy jedne przyjaciółki przychodzą inne odchodzą gdzieś w siną dal a mąż wciąż pozostaje ten sam. W końcu staje się powiernikiem naszych zwierzeń. W końcu dobrze nas zna.. w sumie nie zrozumie jak inna kobietę ale za to nie ma obaw że zdradzi komuś nasze wynurzenia, często na ogół dostępny, zawsze można mu się w rękaw wypłakać..
Co o tym sądzicie? Czy nasz własny mąż może być dobrym przyjacielem?