Miałam bardzo długo jedną lalkę- Magdę; trocinianka, z długimi nogami, plastkową twarzyczką z rumieńcami i dużymi pięknymi oczami. Potem miałam 2 kolejna, ale takie plastikowe bezduszne. Magda była pierwsza i jedyna taka.
Podczas wakacji u babci robiłam też sama lalki z kępek trawy; jest taka trawa- niestety nie znam nazwy, ale rośnie w kępkach i chyba na piaszczystch glebach (to Podlasie- tam gdzie laski, piaski i karaski). Gdy się wyrwie taką kępkę korzeń bujny wiązkowy jest włosami a kępa trawy o zróżnicowane wysokości i odcieniu jest piękną suknią. Takie laki pokazała mi mama, która się nimi bawiła, bo nigdy nie miała prawdziwej lalki. A ja jako ciekawostkę pokazywałam swojemu dziecku i dziciom zanjomych i rodziny. Podobało się im mimo Barbie i Highmonsterów...
Lubiłam też bawić się lalkami papierowymi. Mam bardzo uzdolnioną plastycznie ciocię Krysię i ona rysowała mi przepiękne lale, które należało wyciąć a potem robiło się dla nich papierowe (płaskie) ubranka- rysowało się strój, który należało pokolorować i dorysować "zaczepy",a potem wyciąć i się bawić. Chciałam dziś tym zainteresować dziewczynki w rodzinie, ale podeszły bez entuzjazmu.
Jednakże zawsze Magda była najważniejsza. Rodzice wspominają pierwsze pójście do przedszkola , ja zapłakana ale dzielnie z przyjaciółką szłam -"lalka pódzie ś nami". Przez to, że była trocinowa, była milusia, miękka i wyginała się jak chciałam. Brałam ją na drzewo (bardzo lubiłam łazić po drzewach), na rower i wrotki. Nie mogłam jej wziąć na pierwsze i jedyne w życiu kolonie- ha! moze to zaważyło też na tym, że jedyne; po przyjeździe do domu nie mogłam się jej naprzytulać.\
W tym czasie 2 koleżanki miały radzieckie lalki chodzące, mówiące w eleganckich ubrankach. Jak to dziecko, patrzyłam zazdrośnie; po prostu chciałam się tylko pobawić, bo na zawsze nie chciałam mieć- były za wytworne, za eleganckie, sztywne dosłownie i w przenośni, takie obce i zimne; nie pasowały do mnie, mojej ulicy, dzielnicy, domu.
Magda się pruła z czasem na szwach; mama zszywała, ale przyszedł czas, że była bardzo przesiana i ojciec w czasie jednej z awantur pod wpływem alkoholu zniszczył ją.
I tak skończyło się moje dzieciństwo. Nigdy już nie chciałam i nie miałam lalki. A takich lalek później zresztą już nie produkowali. I nigdzie takiej nie widziałam do dziś.