Chillout to dla mnie wyzwolenie z konieczności na rzecz wolności. Nic nie muszę, jestem wolna od napiętego grafika, natłoku myśli, stresu objawiającego się kurczem żołądka. Czas się zatrzymuje, znikają troski. Jestem ja i chillout, czyli odprężenie.
Kojące rytmy wpływają na moje ciało i duszę. Myśli wyzwalają się. Odpływa wizja raty kredytu, choroby, pilnej prezentacji. Dusza jest oczyszczona, wolna. Hasa sobie po zielonej łące pełnej wielokolorowych kwiatów. Wiosenne słońce ogrzewa mi twarz. Nagimi stopami kroczę po zielonej, wysokiej trawie. Słyszę szum płynącej nieopodal rzeczki. Jest mi błogo. Czuję sie jakbym zanurzyła się w Nirwanie - nicości- która bierze mnie w objęcia i czule gładzi po głowie. Jestem wolna. Jestem silna.
Chillout to błogie dźwięki, które tak oddziaływują na mnie, że słysząc je zapominam o otaczającym świecie. Regeneruję się. Z tej wycieczki po zielonej łące wracam silniejsza, zdolna do stanięcia twarzą w twarz z codziennością.