daruusssia (2013-07-15 16:19:20)
Artika (2013-07-15 15:41:37)
Kochana, ale powiedz czy tak bardzo zależy Ci na opinii innych czy wazniejsze jest to co czujesz Ty sama i ewentualnie Twój mąż?
Przecież ludzie mówią i myślą niestety bardzo często jak wiatr zawieje - raz w tę raz w drugą stronę. Nie ma sensu się nimi przejmować.
W kwestii roweru - a sprawdź Ty dobrego ortopedę czy rzeczywiście Ci to szkodzi? Bo ja po wizycie u 5 ortopedy w końcu otrzymałam diagnozę plus zalecenie że właśnie rower to jest jedna z lepszych opcji dla stawów bo wtedy kolano inaczej pracuje niż podczas chodzenia czy prowadzenia samochodu i dla kolana jazda na rowerze ale taka bardzo rekreacyjna to coś nad wyraz dobrego. Chyba że masz jakąś inwazyjną chorobę łękotki rzepki czy jak zwał tak zwał bo się na tym nie bardzo znam. Pisze tyle co wiem.
Ale jak nie rower to może pływanie? Działa niesamowicie relaksująco, a jeszcze jeśli do tego świeci słońce to nic tylko doładowujemy sobie akumulatory.
A jeśli i to mi zbastujesz to niestety ja tu widzę to co u mnie w zeszłym roku czyli preludium depresji i ja bym migiem biegła do specjalisty. To nie żaden wstyd porozmawiać z kimś kto się do tego przygotowywał i ma się na tym znać. To tak jak ginekolog czy ortopeda czy dentysta. A jak poczujesz że już jesteś silniejsza to kochana reszta pójdzie z górki. Narazie widzę, że Ty się wieloma rzeczami przejmujesz, obwiniasz, za dużo na swoje barki wziełaś a nie wiesz chyba jak z siebie to wszystko zrzucić... No chyba że się mylę.
Ale to rodzi właśnie takie szarpanie się ze sobą a w rezultacie wybuch krzyku o byle głupstwo które w Twoich oczach urasta o wiele za dużo. Zapytaj kogoś zaufanego, może poleci Ci dobrego specjalistę albo sprawdzonego farmacetę, oni różne rzeczy wiedzą... Potem się rejestrujesz, 2/3 spotkania i poczujesz się o wiele lepiej.
Plywac nie potrafię-lęk przed wodą, wejde max do kolan a co do roweru nie mam w posiadaniu czasm jeżdziłam ale mam chorobę genetyczną i różnie to bywa raz sie nasila raz mniej.generalnie cieżko,
Owszem za dużo mam na głowie a najczesciej czuje sie niepotrzebna i nieużyteczna, Czesem mam ochotę spac spać jeszcze raz spać nei wychodzić z domu kiedyś w wolne dni wszystko zrobiłam teraz czekam na dzien wolny by nic sobie nie robić, wstyd sie przyznac ale obowiazki z wdomu tez lekko zaniedbałam,nie umeim sie zmobilizować ani zmotywowac do porządnego działania, a jak ktoś coś żle powie wystarczy jedno słowo zly komantarz - i masz dość wybuchasz albo płaczem albo krzykiem.
Darusia ja Cię proszę Ty się na mnie nie obraź, ale z tego co ja się dowiedziałam i zapamiętałam to Ty masz książkowe objawy początku czegoś baaardzo nie fajnego. I to nie jest Twoja wina, tak się zdarza. Ja przez to przeszłam i wiem jaka to gehenna, dla samej siebie ale i dla najbliższego otoczenia, tego którego kochasz i wiesz że ranisz i to tylko napędza całą machinę. Ja Cię proszę, bo uczucia które opisujesz miałam identyczne: niepotrzebna, nieużyteczna, nieodpowiedzialna, nieporządna... oj dużo tego można było wymieniać. Ale Ty jeśli cokolwiek zrobisz musisz być pewna, że robisz to dla samej siebie. Nie męża, nie otoczenia bo wybacz ale ich pal sześć. Na chwilę obecną tylko i wyłącznie Ty jesteś najważniejsza. Nikt inny. Bo inni teraz to powinni być wsparciem, być obok, ale najważniejsza batalia tylko przed Tobą - bo to Ty zadecydujesz o jej wyniku i kropka.
W kwestii lęku przed wodą - też to miałam ale pewnego razu na studiach wzięłam zaparłam się i teraz żabką koślawo bo koślawo ale pływam i frajdę mam że się przemogłam. Kwestia nastawienia. Z chorobą genetyczną to chyba możemy sobie ręce podać, ale prosta piłka co region to ortopeda i tyle.
I powtórzę enty raz - nie masz się czego wstydzić. Jest teraz dla Ciebie taki a nie inny czas - niestety nie najfajniejszy, ale można z nim wygrać, tylko trzeba samemu zadecydować (w grę wchodzi kwestia specjalisty, bo kompletnie sam na sam z tym się wygrac nie da), że tak że teraz chcę, że teraz zrobię jeden krok a potem następny i wygram i będę sama dla siebie lepsza. A jak będę ja lepsza to inni tylko na tym skorzystają, więc inni teraz to taki backup, takie wspracie zabezpieczające tyły.
Aaa tylko musisz też pamiętać o jednym. Z tym "przeciwnikiem" raz na zawsze wygrać się nie da. Trzeba stawiać mu kontrę co chwila, trzeba rozmawiać z bliskimi, trzeba od czasu do czasu zrobić osobisty rachunek sumienia ot taka wizyta kontrolna na samej sobie dokonana. Ale ja wiem, że to co teraz przeżywasz może się skończyć, możesz być znowu taka sama jak kiedyś, możesz być taka jaka chcesz być, jaką sama siebie będziesz lubiła - bo na tym cały dowcip polega: trzeba kochać samą siebie.