Oto list, który właśnie przeczytałam na stronce www.gizycko.tv, jestem w ciężkim szoku, tym bardziej, że osobiście znam jego autorkę!
"Jeszcze nigdy i nigdzie nie zostałam potraktowana w taki sposób. Dzisiaj tj. 14 stycznia o godzinie 17.40 w kwiaciarni przy ul. Warszawskiej 10A wraz z mamą i narzeczonym zamierzałam kupić ziemię do kwiatów i doniczki.
Po otwarciu drzwi ekspedientka zauważyła mnie na wózku i od razu powiedziała z pretensją: "Proszę nie wjeżdżać wózkiem, bo pobrudzicie podłogę." Tłumacząc intencje tej pani, mama i narzeczony powinni zostawić mnie na zewnątrz samą i zrobić za mnie zakupy. Staram się jak mogę być na tyle samodzielna, by robiąc zakupy nie czekać przed sklepem, tylko sama dokonywać wyborów.
Czy moja niepełnosprawność i nieodłączny przy tym wózek oznaczają, że mam być z tego powodu dyskryminowana? Jestem zażenowana i jest mi bardzo przykro, że w dzisiejszych czasach, gdzie tyle mówi się o tolerancji i pomocy osobom niepełnosprawnym istnieją takie indywidualności jak ta ekspedientka z kwiaciarni.
Uważam, że to jak zostałam potraktowana powinno ujrzeć światło dzienne. Nie pozwolę na to, by ktoś uważał mnie za gorszą tylko dlatego, że moimi nogami są koła od wózka."
Od redakcji
Pani Agnieszko, osobiście byłem we wskazanej przez panią kwiaciarni. I usłyszałem następujące wyjaśnienie. Osobą, która poprosiła o nie wprowadzanie wózka do środka sklepu, była właścicielka kwiaciarni, w swoich wyjaśnieniach powiedziała mi, iż nie rozpoznała, że jest to wózek inwalidzki, lecz myślała, że jest to wózek dziecięcy, oraz twierdzi że była godzina 17:45. Choć jest to zaledwie pięć minut różnicy, nie mogę zrozumieć dlaczego, poproszono, aby pani narzeczony nie wjeżdżał z wózkiem do sklepu, sklep czynny jest do 18:00 a tłumaczenie, że jest umyta podłoga uważam za idiotyczne, ponieważ sklep jest czynny do 18:00
I co Wy na to? Co sądzicie o tłumaczeniach właściwielki?