Mam pytanie dziewczyny, bo mądrość można u Was znaleźć.
Mam w swoim otoczeniu kilka osób, które są w związkach typu: " mężczyzna po przejściach, kobieta z przeszłością". Oczywiście i jedna i druga strona mają dzieciaki, jedno lub więcej. I teraz historia w skrócie jednej z nich (chciałabym jej pomóc, bo widzę, że dziewczyna się miota a ja z racji posiadania własnej córki mogę patrzeć na sprawę nieobiektywnie, bo po porodzie strasznie wrażliwa się zrobiłam i na niejednej reklamie łza potrafi mi się zakręcić).
Otóż dziewczyna mając swoje dziecko, spotyka się z facetem, który również ma dziecko tyle że o kilka lat starsze. Mieszkają razem tylko on spotyka się ze swoją córką weekendowo. I teraz z tego co mi mówiła koleżanka, matka jego dziewczynki niejednokrotnie robiła z powodu rozstania (mimo że sama ponoć była prowodyrką do rozstania i nie raz krzyczała że uważa tamto małżeństwo za zamknięty etap) kłopoty w stylu - nie zobaczysz dziś córki bo mam inne plany, lub znikając na jakiś czas. Nie wiem jak na to reaguje facet koleżanki, ale wiem i widzę, że ona się przywiązała bardzo do jego córki. Nie raz mi pisała jaka ona jest urocza, mądra itp. itd. tylko bardzo zmanipulowana przez matkę przez co zamknięta jest w sobie (jak to się objawia niestety nie wiem).
I teraz się zastanawiam czy to dobrze, że ona tak się przejmuje (to jest tylko taki wyrywek, ja na gg mam więcej takich wylewanych złości jak to jej jest szkoda dziewczynki, że tak naprawdę nie ma normalnego dzieciństwa, bo matka ją zaniedbuje, nie gotując obiadów tylko prowadzi małą do restauracji, że ubiera ją na czarno, że jej nie przytula, że kłamie dziewczynce a potem ta prawda wychodzi na jaw...)?
Czy to dobrze, martwić się o obce tak naprawdę dziecko, które spotyka się od święta?
Ja wiem, że każde dziecko zasługuje na miłość i w zasadzie trochę ją podziwiam i zgadzam się z nią, że skoro dziewczynka jest u nich od "święta" to niech będzie widziała jak życie może być normalne, gdzie dzieci są tak samo traktowane, sprawiedliwie itp. Ale z drugiej strony to ta dziewczynka może kiedyś się zemścić na niej za to, że nie jest jej matką, może nie zasługiwać na tyle uczucia z jej strony, bo nie raz słyszałam już takie historie gdzie macochy były bardziej troskliwymi i mądrymi niż prawdziwe matki a i tak dzieci stawały po stronie biologicznej matki, która nie raz wyrządziła im wiele krzywd.
Powiedzcie co Wy na to i wybaczcie takie rozpisanie, ale chciałam jak najlepiej przedstawić sytuację, bo chciałabym jej pomóc nawet jeśli mnie nie posłucha.