Kontakt maluchów z naturą potrzebny! - Forum

Nasza Oliweczka od małego dużo czasu spędza na "łonie" natury dbają o to jej rodzice bo są fanami różnego rodzaju wypadów czy to nad jezioro, do lasu, na wycieczki rowerowe, do skansenów - nie dawno ponownie odwiedzili ten w Nowogrodzie koło Łomży - ULA wiesz chyba o jaki chodzi .

Często robią sobie ogniska czy grille i marzą o swojej działeczce. Jak są u nas to Oliwcia dużo czasu spędza na naszych działeczkach czyli naszej i drugich dziadków. Zna wszystkie zwierzątka domowe bo my mamy rodzinkę na wsi i zięć również. Kilka razy do roku odwiedzają ich.

Mają piękny plac zabaw na osiedlu to Oliwcia tez po przedszkolu dużo czasu tam przebywa o ile pogoda temu sprzyja.

Co roku wyjeżdżają z Oliweczka na 2-tygodniowy urlop i poznają piękno naszego kraju a ostatnio byli w Chorwacji gdzie  podziwiali nie tylko plaże ale również piękno tamtejszej przyrody, np. Park Narodowy Jezior Plitwickich...

Fot. Shutterstock

mam o tyle dobrze ,że mamy ogród i podwórko.Dzieci zawsze się bawiły i mogłam obserwować z okna czy czegoś nie psocą .W ogrodzie jest hustawka,ślizgawka ,piaskownica ,latem wystawiamy dmuchany basenik.Pozatym mieszkam na peryferiach miasta i do lasu niedaleko.Okolica jest bardzo spokojna ,dzieciaki z dzielnicy spotykają się i grają w piłkę ,albo baraszkuja na placu zabaw.Niedaleko miasta ,nad jeziorem mąż ma łódkę ,często wypływa na rybki i zabiera Jakuba (ja na łódce czuję się nieswojo) ale jest tam plaża i lubimy tez popływać..

Moje dziecko lubi ruch i tym samym ma duży kontakt z przyrodą i naturą Zadbałam o to jak był mały To prawda, że dzieci wolą spedzać czas przy komputerze a rodzice nie zdają sobie sprawy, że robią dziecku krzywde pozwalając na takie siedzenie w domu Rodzic ma swięty spokój , bo ma dziecko na oku, ale to dopiero początek problemu Dzieci również nie mają kontaktu ze sobą Podwórka są wyludnione , bez dzieci Kiedyś gwar był do póżnego wieczora a teraz cisza Moje dziecko 2 tyg. temu nie miało z kim iść na basen, bo koledzy byli zajęci grą na komputerze Nie znalazł nikogo, kto poszedłby z nim na rolki czy na rower Uważam, że jest problem i należałoby uczulić rodziców w tym temacie Może nie zdają sobie sprawy z zagrożenia....

Pamiętam, jak Oliwcia była mała i wcale mrówek się nie bała. Mówiła do mnie: babciu te czerwone to gryzą a te czarne nie, to nie bój się ich... Brała je na rączki swoje malutki. A ileż to ślimaków przez jej rączki przeszło a żabek czy innych robaczków.  Każdego kotka czy pieska też by chciała pogłaskać i utulić. Śmiejemy się, że to będzie "weterynarka" - tam mawia mój zięć...

I ponownie moja wnusia Oliweczka wraz z rodzicami spędza wolny czas na świeżym powietrzu i zwiedzając fajne miejsca. Tym razem pojechali do wsi Łyse na coroczny konkurs palm wielkanocnych. Oczywiście była też w kościele swoim parafialnym ze swoją palemką i na koniec otrzymała jeszcze palmę od księdza proboszcza, bo swojej nie chciała mu dać

Mieszkam na wsi,więc jak tylko pogoda dopisuje,mały na dworze spędza praktycznie cały dzień.

Oczywiście wiosną,i latem,kiedy ciepło jest.Nie można go wtedy zagnać do domu. 

Zazdroszczę tym z Was, które nie mieszkaja w miastach, bo ja się boję Morisa wypuścić na plac zabaw, tylko cały czas biegam i sprawdzam, czy nie brudne. No i spaliny. TYlko jak do dziadków go zabieram na weekend, to może sie wyszaleć, a ja nie muszę się denerwować. w mieście kontakt z natura i tzw. "świeże powietrze" z naturą i świeżonścią nie mają wiele wspólnego.

To tak jak u nas.Las mamy blisko,stawy,jeziora itp.Przy dobrej pogodzie Piotrek wcale nie chce w domu siedzieć!I bardzo dobrze,bo i ja przy okazji mam kontakt z przyrodą;-)

Ja z mężem uwielbiamy przyrodę, więc nasza córka naturalnie też ją lubi. Na wiosne i w lato często chodziliśmy do lasu lub na łąkę na piknik. Z Hanią z tym jest dobrze, że ona woli isć na plac zabaw niż siedzieć przy komputerze (mam nadzieję, że szybko z tego nie wyrośnie   ).

W przedszkolu Oliwci też tematyka przyrody i natury nie jest obca. Np. swego czasu odwiedziła ich Pani Leśnik, ostatnio byli na spacerze i "podglądali" przyrodę - nawet lupy ze sobą mieli i małe stworzonka przez nie oglądały. Była akcja zbierania kasztanów i żołędzi.

A że my i drudzy dziadkowie mamy swoje działeczki to Oliwka dużo czasu podczas wakacji w nich przebywa i zna nazwy prawie wszystkich warzyw i owoców. Pomaga nawet przy niektórych pracach.

No niestety mieszkam w mieście i to na dodatek w ścisłym centrum, więc moje brzdące mają niewielki kontakt z naturą. Czasem jeździmy do lasu, parku, ale to chyba jednak za mało. z przyczyn typowo technicznych nie jestem w stanie zapewnić im częstszego kontaktu z naturą. Tak więc tez nie zadrećzam się tym szczególnie, chociaż oczywiście fajnie by było, gdyby mogły więcej czasu spędzać wśród natury.

pochodzę z byłego woj,łomżyńskiego więc wiem gdzie to jest.

Moje dzieci kontakt z naturą mają.Moi teściowie mieszkają na wsi i często jeździmy do nich na weekend ale również zabieram dzieciaki i jesteśmy tam we trójkę kilka dni, mąż zostaje w domu.

Niedawno były wykopki więc wszyscy pojechaliśmy pomóc.Benek miał wielką radochę gdy pomagał zbierać, z dziadkiem jeździł ciągnikiem, potem pomagał wozić ziemniaki do piwnicy a na koniec ognisko.

Blanka też miała zabawę, jak ona świetnie wyglądała w kaloszach jak chodziła z małym koszyczkiem i zakopywała ziemniaki.

Mamy też znajomych,który prowadzą gospodarstwo agroturystyczne i mają dzieci w podobnym wieku.Jak tam jedziemy dzieci wyglądają jak małe murzynki, brudne od góry do dołu ale zadowolone.Mała jeszcze nie chodziła a już po całym  podwórku za psem na czworaka ganiała.

Latem staramy się jak najwiecej jeździć nad wodę.Nie zawsze sie udaje ale sie staramy.

Niealeko bloku mammini lasek i chodzę tam z dziećmi.Zbieramy grzyby, szyszki karmimy wiewiórki  a dzieci mogą biegać i bawić się.

Widzę, żeteraz dzieci są bardzo miejsckie i większosć czasu spędzają w domach ale ja chcę by moje maluch znały jak najwiecej zabaw i otaczającej ich przyrody więc pokazuję im jak najwięcej.