Posłowie głosowali dziś nad nowelizacją kodeksu karnego. Postanowili być surowi dla przestępców - nie tylko dla pedofili, ale także tych, którzy napadają na ulicach
, czy włamują się do domów. Stosowny artykuł w kodeksie brzmi po ich poprawkach następująco:Nie podlega karze, kto przekracza granice obrony koniecznej pod wpływem strachu lub wzburzenia usprawiedliwionych okolicznościami zamachu.
Tu znajdziecie cały tekst przegłosowanej dziś ustawy, zwróćcie uwagę na poprawkę numer dwa.
W obowiązującej jeszcze wersji kodeksu zamiast "nie podlega karze" stało "sąd odstępuje od wymierzenia kary". Różnica niby niewielka, ale dość zasadnicza. Jeśli przegłosowane przez posłów zmiany w kodeksie wejdą w życie, przekroczenie granic obrony koniecznej nie będzie przestępstwem. Nie będzie też karane, co w przypadku "odstąpienia" nie było już takie oczywiste.
Zwolennicy twardego postępowania
z kryminalistami - wśród nich większość polityków przed wyborami - powinni być zadowoleni. Uniewinnienie człowieka, który śmiertelnie pobił napastnika z nożem, stanie się jeszcze bardziej prawdopodobne. Tak jak kobiety, która zabija męża alkoholika, torturującego ją i jej dzieci.Nie znaczy to jednak, że Polska
zmieni się w kraj samosądów. Bo przekroczenie granic obrony koniecznej musi być uzasadnione szczególnym stanem psychicznym - krótko mówiąc strachem. To rozsądne rozwiązanie - dobrze, że posłów nie poniosły emocje i chęć przypodobania się wyborcom.Przepis o obronie koniecznej może być bowiem nadużywany. Choćby do usprawiedliwienia niepotrzebnego okrucieństwa, czego dowiodła sprawa linczu we Włodowie. Co nie zmienia faktu, że gdyby państwo działało
sprawniej i lepiej chroniło swoich obywateli, ta konkretna historia raczej by się nie wydarzyła.Zmiana jednego zdania w kodeksie karnym nie wystarczy, by poczuć się bezpieczniej.