witam,jestem nowa w tych sprawach ale do rzeczy.Przede wszystkim ja nie proszę tylko BŁAGAM O POMOC! tyle sie mówi o matkach które po rozwodzie utrudniaja biednym ojcom kontakty z dziećmi na wszystkie możliwe sposoby i nie ma na nich bata, ja jestem wielkim wyjątkiem bo to mnie były mąz urządza z tego powodu piekło na ziemi! Jestesmy po rozwodzie (2 dzieci,syn i córka,,14 i 15 lat)syn jest z tatą córka ze mną.Dlaczego dzieci rozdzielone?tak wyszło nikt na siłe nikogo do niczego nie zmuszał..ale sedno sprawy mojej: niemam ŻADNEGO kontaktu z synem(mieszkamy ok 10km. od siebie-blisko),od kąd ja wyszłam za mąż ponownie i mam dziecko syn sie przestł sie najpierw odzywać,potem odwiedzać.....itp.itd teraz sytuacja jest taka że niewidziałam go juz ponad rok!nieodbiera tel.,niema ŻADNEGO kontaktu na GG,NK I INNA droga elektroniczna,nie jestem wpuszczana do domu!i proszę niech mi ktoś nie mówi: jak bym chciała to bym ten kontakt miała.-nie ma takiej możliwości- WYPRÓBOWAŁAM WSZYSTKO.z policją nie będe szła bo wiem że to nie ma sensu,została mi tylko droga sądowa ale tez niewiem czy to ma sens.Druga sprawa :ojciec syna a mój były mąz absolutnie nie widzi w tym żadnego problemu,wręćz przeciwnie śmieje mi się w twarz( bardzo dosłownie) i nie mam w nim żadnego wzparcia w tej sprawie Uwazam że syn powinien mieć kontakt z matką,a ja zostałam ukarana za to że wyszłam ponownie za maz( kilka lat po rozwodzie,a kilkanascie po rozstaniu z ex).Najgorsze jest że były mąz nie udziela mi ŻADNYCH informacji o stanie zdrowia syna,gdzie na ile i z kim jedzie np. na wakacje,czy ma jakieś problemy ,wierzcie mi NIC NIC NIC NIC! ja po prostu nie istnieję! Nie mam OGRANICZONYCH ANI ODEBRANYCH PRAW DO SYNA( do zadnego dziecka) a jestem tak traktowana.Byłam z tą sprawą u pedagoga szkolnego u syna w szkole i czekałam miesiąc.Po miesiącu dowiedziałam sie że jeszcze tej sprawy nie poruszyła "bo miała dużo papierkowej roboty .."ogólnie myślę że zostanie to zamiecione pod dywan bo boja sie mojego byłego męza.BŁAGAM niech ja,kaś kompetenta osoba doradzi mi co mam robić bo jestem wyczerpana już trochę ta walka z wiatrakami,Dodam że syn oczywiście sam niechce mnie widzieć na oczy - prawie mi to dosłownie napisał.Chciałabym napisać dużo więcej w tej sprawie ale wyszedł by z tego niezły tom.Jestem załamana,zdruzgotana i chce mi sie wyć .Pytanie co mogę zrobić na drodze sądowej?czy jest coś takiego jak nadużycie władzy rodzicielskiej?pomózcie.Jestem przykładem tzw.ALIENACJI RODZICIELSKIEJ .Dziekuje że to ktoś przeczyta i moze cos doradzi .