U mnie to taki "dzień świra":) Codziennie to samo. Wstaje o 6 rano, szkuję siebie, później robię kanapki do szkoły dla synka, budzę dzieci, pinuję, żeby się ubrały. Jemy śniadanie, Wiki zawozimy do przedszkola, Szymka do szkoły i ja do pracy. Wracam z pracy (w zależności od zamiany o 16, lub 18), jem obiad, sprawdzam lekcje Szymka, ewentualnie pomagam w odrobieniu, gramy w wybraną grę, kolacja, kąpiel i czytanie bajki. Jak moje robaczki pójdą spać, szykuję obiad na kolejny dzień, piorę, prasuję i na końcu idę spać. Mój mąż ma pracę na dwie zmiany, jeżeli ma dzień to wieczorem się zmieniamy przy grach i czytaniu bajek, a jak ma nocki to jestem zdana sama na siebie. Czasami zastanawiam się skąd ja biorę siły, ale jak patrzę na moję kochane dzieci, to wiem, że to one mnie tak uskrzydlają. Czasami rodzice pomagają mi przy odbieraniu dzieci z przedszkola i szkoły. Jestem im za to bardzo wdzięczna.
P.S. Obecnie mój maż jest po operacji kolana, także mam w domu trójke dzieci.