Czy pozostawienie dziecka pod opieką pijanej osoby jest narażeniem jego zdrowia i życia? - Forum

nawet nie wyobrażam sobie że ktokolwiek o zdrowych zmysłach mógłby zostawić swoje dziecko pod opieką osoby pijanej

Ale chodzi o sytuację, że np. dziecko zostaje z mamą, która razem z koleżanką popija sobie kulturalnie wino, zostaje z ojcem, który oglądając Ligę Mistrzów wypije jedno czy dwa piwa, czy śpi w mieszkaniu, w którym odbywa się alkoholowa impreza. Chyba nie ma jednoznacznej odpowiedzi.

Dla mnie jest. Nawet jeżeli Młody jest z nami i jest jakas impreza to jedno z nas jest zawsze trzeźwe. Na wszelki wypadek... bo dziecko zachorować może w każdej chwili.

oczywiście jedna lampka wina czy piwko to nie to samo co nawalenie sie do nieprzytomności. Ale nawet matka, która wypije jedną lampkę wina może mieć gorszy dzień i po tej lampce zasnąć czy zasłabnąć.

Nigdy! Jak mozna zajmować się dzieckiem będąc pod wpływem alkoholu? Taka osoba może zasnąć albo może jej wpaść jakiś genialny pomysł i problem gotowy.

Bartt, może mnie wesprzesz merytorycznie - w prawie jest chyba odgraniczenie osoby pod wpływem od osoby pijanej, tak? Jest to granica "promilowa" i myslę że choć nie idealnie, to oddaje różnicę w zachowaniu i postrzeganiu osób , które wypiły troszkę, a troszkę więcej.

U nas jest tak - zdarza nam się jako rodzicom, gdy dzieci spią, oglądając film wypić po lampce wina. I nie jest to zbrodnia. Lecz jesli mamy grubszą imprezę (tylko proszę nie puszczać wodzy fantazji, nie AŻ taką :)) to zawsze jedno pije malutko lub wcale.

Przecież nawet gdyby policja weszła i okazałoby się że nie ma trzeźwej osoby sprawującej opiekę nad dziećmi, to już jest duży problem..

Zgodzę się Paulino, że jedna lampka to nie to samo co upicie. Ale to nie jest kwestia regulacji prawnej czy ilości promili. Dla jednej osoby potrzeba butelki wódki. Inni zachowują sie nieprzewidywalnie już po jednym kieliszku.

A dla mnie mimo wszystko sytuacja jest niejasna.

Tak, jak napisała Mama Tymka - ilość alkoholu potrzebna do upicia się jest względna. Nawet nie do upicia się - bycia na "lekkim rauszu". Dla jednych kieliszek, lampka wina - dla innych butelka.

Żeby mieć pewność co do jasności umysłu - w ogóle nie powinno być alkoholu.

Czy chciałabym, by ktoś pił w obecności dziecka, zajmując się nim? Nie.

Czy ja sama wypiłabym przy dziecku? Tutaj zaczynają się schody. Bo to może doprowadzić do skrajności - rodzic ma prawo do wypicia lampki wina dopiero wtedy, gdy dziecko jest pełnoletnie? Gdy jest pod opieką innego dorosłego?

Ja praktycznie alkoholu nie pijam, a jeśli - to rzadko i w małych ilościach - ale nie chciałabym, by inni alarmowali, gdy poczęstuję się winem, a w domu mam dziecko.

Dla mnie osoba pod wpływem to pod wpływem i może zrobić Bóg wie co i nigdy dziecka z taką osobą bym nie zostawiła...

Czy to kieliszek wina, lub wódki czy jhakieś piwko...To zawsxze alkohol, który przytępia reakcję i nigdy nie zostawiłabym dziecka z taką osobą.

to ja jestem chyba zła matką bo zdarza nam się do obiadu wypić po pół kieliszka wina, 

jak jest w planie większa impreza to zawsze jedno alkoholu nie tyka - choćby po to ,żeby móc "w razie czego" siąść za kierownica .

w życiu nie zostawiłabym nikogo a co dopiero mojego synka!  z kimś pijanym, tak samo jak wszyscy wiedzą że nie pojade nigdzie z pijanym kierowcą.

Ja nigdy nie zostawiłabym dziecka pod opieką pijanej osoby. Choc oczywiscie jest różnica pomiedzy pijanym, a kims kto wypił kieliszek wina.

Fakt, ze dziecku w każdej chwili moze sie coś stać, ale nie przesadzam inp. nie odmawiam sobie wypicia z meżem lampki wina przy kolacji z tego powodu. Trzeźwosć - absolutnie! Ale nie poapdam w skarjnosci.

Też nie jestem skrajna... I też się nam zdarzy wypić lampkę wina czy kieliszek nalewki... Choć muszę przynać, że jak dziewczyny były malutkie - nie piłam... A jak coś tam łyknełam to Ślubny był trzeźwy... Zresztą gdy karmiłam, a robiłam to długo alkohol nie istniał... Niemniej nie patrzę jak na zbrodniarza na kogoś, kto do obiadu wypił garm czegoś z procentami...

A na kogoś kto ma pod opieką 1,5 roczne dziecko a upija się ze szczęścia, że ponownie został rodzicem do tego stopnia, że ledwo stoi na nogach?

Upić sie, a wypić kieliszek wina to ogromna różnica. Oczywiscie ja na taką osobę, o której kasiu piszesz nie spojrzałabym pobłażliwie. Śmieszne, ze "opijanie" narozin dziecka jest nadal tak popularne...

No widzisz - nasi koledzy nie rozumieli o co w ogóle takie "halo". W końcu "tatuś" chciał tylko uczcić radosne wydarzenie.

Kasiu! Napisałam GRAM!!! Czy to aby nie wyraża miary o jakiej myslałam, pisząc o nie postrzeganiu pijącego jako zbrodniarza???? Chyba dość jasno...

Zrozumiałam o co ci chodzi Agnieszko. Ale zrozumiec nie mogę jak nasi panowie nie widzieli niczego złego w tej sytuacji którą przed chwilką podałam.

Tego to ja też nie rozumiem... Ale chyba coś przeoczyłam, bo w sumie nie wiem o jakich "panach" piszesz... :((((

Ja się odnosiłam ogólnie...

 Żaden odpowiedzialny rodzic nie zrobiłby tego!!!!

A tak mnie dyskusja w wątku kto powinien decydować o odebraniu dziecka nastroiła do założenia tego tematu.