puella
Zarejestrowany: 04-07-2008 08:21 .
Posty: 508 IP:
2009-04-25 07:25:01
Samotna matka od 4 lat walczy o rentę rodzinną dla swojej 7-letniej córki. Urzędnicy ZUS twierdzą, że świadczenie jej się nie należy i obarczają ją obowiązkiem spłaty długu jej zmarłego męża.
Agnieszka i Piotr Gutowscy pobrali się w 2001 roku, pełni wiary i nadziei we wspólną przyszłość. Po zaledwie pięciu latach wspólnego życia nagła śmierć Piotra Gutowskiego przekreśliła wszystkie ich wspólne plany. Agnieszka Gutowska została sama z córką i zadawnionym długiem męża.
- 2 kwietnia w 2006 roku nagle cały mój świat runął, zostałam bez środków do życia, bez mieszkania, bez niczego. Tego dnia zginął tragicznie mój mąż. Było mi bardzo ciężko, jednak musiałam się pozbierać i żyć dla dziecka — dodaje ze łzami w oczach Agnieszka.
W kwietniu 2006, wkrótce po śmierci męża pani Agnieszka wystąpiła do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Ełku o przyznanie renty rodzinnej na córkę. Okazało się, że przepisy nie przewidują takiego świadczenia; dostała decyzję odmowną.
Samotna wdowa nie dała za wygraną. Wystąpiła o przyznanie tzw. renty w drodze wyjątku. Znów odpowiedź odmowna; zmarły mąż nie posiadał wymaganego okresu zatrudnienia.
- Zdaniem ZUS zabrakło 24 dni do tego, żeby moja córka mogła otrzymać rentę po zmarłym ojcu - mówi ze łzami w oczach pani Agnieszka. - Nie poddałam się, ciągle składam apelacje. Nie zgadzam się z krzywdząca decyzją Zakładu Ubezpieczeń Społecznych — Agnieszka pokazuje stos papierów.
Jej zdaniem zmarły mąż posiadał wymagany okres opłacanych składek, to ZUS pomylił się w naliczaniu o miesiąc.
To jednak nie koniec pasma nieszczęść, jakie spadły na naszą bohaterkę. W marcu bieżącego roku otrzymała pismo z ZUS, wzywające ją do spłaty długu, odziedziczonego po zmarłym mężu. ZUS dopatrzył się, że zalegał on z opłatą składek ubezpieczeniowych z tytułu prowadzenia działalności gospodarczej.
- Nie stać mnie na zapłacenie długu, mój miesięczny dochód to 1200 zł. Starsza córka wymaga stałej opieki psychologa z powodu traumatycznych przeżyć, związanych z nagłą śmiercią mojego męża. Młodsza bardzo często choruje i ma problemy z oddychaniem, lekarstwa dla niej są bardzo drogie.
Wdowa z dwiema córkami mieszka w komunalnej klitce na 14 metrach kwadratowych. Nie ma tam miejsca nawet na biurko dla starszej córki, która od września zacznie naukę w pierwszej klasie.
Dług wynosi z odsetkami prawie 6500 zł, ale ZUS - powołując się na spis masy spadkowej - dziedzictwa po zmarłym - ograniczył swoje roszczenia do kwoty 800 złotych. To dokładnie tyle, ile wynosi wartość tego - pożal się Boże - spadku.
Zobaczmy, jakie to bogactwa odziedziczyła po mężu wdowa: kuchnia gazowo-elektryczna (wartość 500 zł), telewizor kolorowy (200 zł), opiekacz (50 zł), żelazko (50 zł). Chyba trudno byłoby jej spieniężyć te nienowe już sprzęty, a innego majątku nie ma.
- Wiem że w Piszu jest problem z mieszkaniami, że zapewne w podobnej sytuacji jak ja znajduje się wiele osób, jednak jestem dobrej myśli - mówi z nadzieją Agnieszka. - Jestem na liście oczekujących na zamianę mieszkania na większe. Mam nadzieję że niedługo to nastąpi.
Małgorzata Olender
m.olender@gazetaolsztynska.pl