Jest nas czwórka, żona (Inka), pięciomiesięczna córeczka Poleńka oraz sześcioletnia Marysia i ja (Piotrek). Lubimy wyjazdy na własną rękę, w miejsca mało popularne i urokliwe.
Przyznaję, że żona nie ma ze mną łatwo. Bo chyba nikt nie ma tak słabej orientacji w terenie jak ja. No i zazwyczaj na wakacjach gubię się, tzn. dojeżadząc do określonego miejsca (nic mi nie dają gps-y). Żona się już nie dziwi - ja za kierownicą, który nawet w windzie potrafię się zgubić. Według moich zwykłych założeń wakacyjnych powinienem jechać na północ, ale przyjmuję je, ponieważ zazwyczaj tak trzymam mapę, że miejsce przeznaczenia znajduje się na górze, a tam zawsze jest północ. W końcu, po wielogodzinnym błądzeniu i wściekłą już żoną, robię to, co zrobiłby każdy nieustraszony podróżnik - daję za wygraną... i pytam się napotkanego, dobrodusznego człowieka o drogę. Dopiero wtedy - jakby przede mną opada mgła i trafiam na właściwą trasę. Czuję, jakby to była jedna z metod buddyzmu zen: to za czym podążasz, umyka ci, gdy się zatrzymasz, samo cię odnajdzie. :) A może po prostu mam szczęście głupiego. W każdym razie zawsze się cieszę. CAŁYM SOBĄ. Że dotarliśmy.
Ale niech EUROCAMP się nie martwi - dojechałbym na wymarzony kemping żony i dzieci, tym bardziej, że kierunek to znów północ... chyba, a chodzi nam o Camping du Golf w Normandii.
Francja, klify, zamki i zachody słońca... tak sobie to wyobrażamy. Obrazy, smaki, zapachy tworzą tu sobie spójny klimat. Zresztą taka intensywna mieszanka wrażeń jest dla nas gwarancją niesamowitych chwil. Ale w tym wszystkim musi być miejsce bazowe - takie jak w domu. Dlatego Camping du Golf. Za to, że jest mały i przyjazny. I za to że znajduje się w samym sercu Côte des Isles (na pewno znjadę!). A to, że położony jest zaledwie 500 m od pięknej, dużej plaży z urokliwymi klifami, z których rozciąga się niezwykły krajobraz na wyspy Jersey i Guernsey i niekończące się wydmy - to taki bonus za dotarcie, jestem pewien!
Żona marzy o pięknym widoku na czerwone dachy i zielone pola, a córka dodaje: by na wyciągnięcie ręki mieć kamienną wieżę, w której wg niej mieszka księżniczka… ale nie wiem czy to w Normandii? W każdym bądź razie, pikniki na plaży – kanapki dla dzieci, dla nas bagietka i ser, a na deser obowiązkowo soczyste melony, by się znalazły. Plaże Normandii niewątpliwie by nas ujęły... choć, ciekawe, czy są takie, jak je sobie wyobrażamy? – niekończące się, bez tłumów ludzi, przepięknie szumiące.
Camping du Golf oferuje zresztą dużo więcej niż tylko leniwe popołudnia na plaży. Malownicze trasy spacerowe, baseny dla małych i dużych z cieplutką wodą. Jedzonko - palce lizać - piekarnia, pizzeria, restauracje, jedzenie na wynos - dla naszej gromadki w różnym przedziale wiekowym - bomba! Niesamowity plac zabaw dla... dzieci. Ech, dla mnie też! No i OCEAN. Piszę i wzdycham. ;)
Kiedyś z Żoną (wtedy jeszcze przyszłą żoną) za czasów naszej młodości - młodości (bo teraz jest młodość), byliśmy we Francji na wycieczce klasowej... i to co pamiętam do dziś, to jedzenie. Próbowaliśmy galette czyli gryczanych naleśników z dodatkami. Nasza znikoma znajomość francuskiego spowodowała, że trafił mi się taki z podrobami – ale smakował. Pamiętam, że po drodze zatrzymaliśmy się i odpoczywaliśmy w sadzie, tam zjedliśmy najsmaczniejsze na świecie czereśnie! Całą skrzynkę! Żona płakała, jak jadła, ze wzruszenia.
Serce dziś nam woła, powtórz to! Niech poranki będą leniwe, spędzane z kawą na tarasie Campingu du Golf i bawiącymi się obok dziećmi lub niech zaczynają się od krótkiego spaceru z rowerkiem, zahaczając po drodze o piekarnię. Po obiedzie ruszalibyśmy na wycieczkę, do jakiegoś sąsiedniego miasteczka lub w poszukiwaniu zamku. A najlepsze, że nie trzeba by było daleko jechać! Bo bylibyśmy w cudownym sercu wszystkich atrakcji. Spacerowalibyśmy z aparatem po starych uliczkach, siadalibyśmy w małych kawiarenkach na coś orzeźwiającego lub kosztowalibyśmy smakołyków kupowanych w boulangerie-patisserie (piekarnio-cukiernie) - to pamiętam. Nigdzie byśmy się nie śpieszyli. Fajnie byłoby też pojeździć na rowerach po najbliższej okolicy, łapiąc w kadry drzewa, pola, wydmy. A moje kochane dziewczyny najchętniej zwiedzałyby kościoły i zamki, zaglądając w każdy kąt i pukając do każdej zamkniętej bramy. Parę razy. I jeszcze raz... i jeszcze raz.
Cisza, spokój, morze, błękit i zieleń... jak się tu nie zakochać w Campingu du Golf? Średniowieczne miasteczka, pewnie mili ludzie, a do tego francuska musztrada. Jedno jest pewne przywieźlibyśmy dużo, dużo zdjęć... te najważniejsze byłyby w sercu. :)
EUROCAMP I FAMILIE.PL...
... Z WAMI ROZKWITAJĄ MARZENIA!