Ja od urodzenia mieszkam w małej miejscowości na obrzeżach miasta - w Ozorkowie koło Łodzi. Zaraz po ślubie mąż nalegał na wyprowadzkę, ale ja uparłam się, że tutaj mamy dom po babci, móry, jedynie tylko odświerzymy po swojemu, a jak się wyprowadzimy, będziemy zaczynać od zera, od kupna lub wynajmu mieszkania ba nawet kupna działki. I wiecie, że dzisiaj żałuję, że nie posłuchałam mężą :-( Jestem zła na siebie, mąz do pracy do Łodzi dojeżdża codziennie 35 kilometrów w jedną stronę :-( A jak byśmy przeprowadzili się na obrzeża Łodzi lub chociaż by do Zgierza już połowa drogi byłaby bliżej. Teraz to nam szkoda to zostawić, bo już bardzo dużo pieniędzy włożyliśmy w te mieszkania, chociażby na centralne ogrzewanie, wymiane okien, drzwi, płytki w kuchni i łazience itp.
Chociaż nie wstydzę się swojej miejscowości skąd pochodzę, myśle, że jak nadarzy się kiedyś okazja wyprowadze się z tąd.