Jakie jest Wasze zdanie i doświadczenie? Czy lepiej zamieszkać razem przed ślubem i się sprawdzić. Czy może warto poczekać do ślubu?
28 kwietnia 2016 08:00 | ID: 1306230
Znam kilka takich par, które są po ślubie i nie mieszkają razem. A wszystko u nich ok.
Nie rozumię, to po co ten ślub ???? Ja tak bym nie chciała
28 kwietnia 2016 08:13 | ID: 1306237
Znam kilka takich par, które są po ślubie i nie mieszkają razem. A wszystko u nich ok.
Nie rozumię, to po co ten ślub ???? Ja tak bym nie chciała
Nie wiem. Czasami są konflikty z teściową...
28 kwietnia 2016 08:19 | ID: 1306238
Znam kilka takich par, które są po ślubie i nie mieszkają razem. A wszystko u nich ok.
Nie rozumię, to po co ten ślub ???? Ja tak bym nie chciała
Nie wiem. Czasami są konflikty z teściową...
Nie dobrze jak się ktos trzeci wtrąca..
28 kwietnia 2016 10:16 | ID: 1306302
Najlepiej mieszkać całkowicie osobno :-) Bez rodziców, a jak rodzice nadal się wtrącają, to wystaczy im lekko zasugerować, że oni już sobie życie ułożyli, teraz niech pozwolą nam to zrobić :-)
28 kwietnia 2016 11:21 | ID: 1306319
Moim zdaniem stanowczo przed. Niesttey przebywajac razem z doskoku nie jest się w stanie poznać drugiej osoby. Pomieszkiwanie razem to tez nie dosć dobre wyjscie bo wiele przyzwyczajeń wychodzi z czasem.
28 kwietnia 2016 12:03 | ID: 1306321
Moim zdaniem stanowczo przed. Niesttey przebywajac razem z doskoku nie jest się w stanie poznać drugiej osoby. Pomieszkiwanie razem to tez nie dosć dobre wyjscie bo wiele przyzwyczajeń wychodzi z czasem.
i tego się będę trzymać, choc rodzina kręci nosem...
28 kwietnia 2016 12:06 | ID: 1306323
Najlepiej mieszkać całkowicie osobno :-) Bez rodziców, a jak rodzice nadal się wtrącają, to wystaczy im lekko zasugerować, że oni już sobie życie ułożyli, teraz niech pozwolą nam to zrobić :-)
Tak, to najlepsze rozwiązanie, bo nie powoduje konfliktów z własnymi rodzicami czy teściami.
28 kwietnia 2016 12:06 | ID: 1306324
Moim zdaniem stanowczo przed. Niesttey przebywajac razem z doskoku nie jest się w stanie poznać drugiej osoby. Pomieszkiwanie razem to tez nie dosć dobre wyjscie bo wiele przyzwyczajeń wychodzi z czasem.
W sumie to ruletka.. jak nam się uda dogadac to dobrze.. jak nie to nie.. a jak już po ślubie.. co wtedy?! Rozwód?
28 kwietnia 2016 12:58 | ID: 1306352
Najlepiej mieszkać całkowicie osobno :-) Bez rodziców, a jak rodzice nadal się wtrącają, to wystaczy im lekko zasugerować, że oni już sobie życie ułożyli, teraz niech pozwolą nam to zrobić :-)
Gorzej jak ktoś idzie na gospodarstwo i tam są zawsze rodzice albo teście.
28 kwietnia 2016 13:29 | ID: 1306361
Najlepiej mieszkać całkowicie osobno :-) Bez rodziców, a jak rodzice nadal się wtrącają, to wystaczy im lekko zasugerować, że oni już sobie życie ułożyli, teraz niech pozwolą nam to zrobić :-)
Gorzej jak ktoś idzie na gospodarstwo i tam są zawsze rodzice albo teście.
o wlasnie.... ;/
10 czerwca 2016 16:02 | ID: 1320423
Jakie jest Wasze zdanie i doświadczenie? Czy lepiej zamieszkać razem przed ślubem i się sprawdzić. Czy może warto poczekać do ślubu?
Ja uważam, że zamieszkać razem należałoby przed ślubem. Najważniejszy egzamin w związku to wspólne mieszkanie.Wtedy w krótkim czasie dowiadujemy się wszystkiego o partnerze. Bardzo często ludzie spotykają się długo, a gdy zamieszkają razem, po krótkim czasie się zrozstają.
10 czerwca 2016 16:53 | ID: 1320435
Jakie jest Wasze zdanie i doświadczenie? Czy lepiej zamieszkać razem przed ślubem i się sprawdzić. Czy może warto poczekać do ślubu?
Ja uważam, że zamieszkać razem należałoby przed ślubem. Najważniejszy egzamin w związku to wspólne mieszkanie.Wtedy w krótkim czasie dowiadujemy się wszystkiego o partnerze. Bardzo często ludzie spotykają się długo, a gdy zamieszkają razem, po krótkim czasie się zrozstają.
ja tez tak mysle ;)
11 czerwca 2016 19:21 | ID: 1320686
Każdy robi jak uważa, jednak moim zdaniem zamieszkanie przed ślubem razem, nie gwarantuje szczęścia później. Przecież teraz prawie wszystkie pary mieszkają krócej lub dłużej razem, a rozwodów (lub rozejść) coraz więcej. Ja z męzem przez 1,5 roku "poznawałam się" na odległość. Dzieliło nas ponad 250km więc spotkania można było policzyć na palcach. Komputerów nie było, nawet telefonu nie miałam. Pozostawała korespondencja. Teraz mam pamiątkę- gruby plik listów od męża, które mogę w każdej chwili poczytać i wepominać te dobre ale i te gorsze chwile wspólnego życia. Mateusz dostanie na pamiątkę. Po ślubie (lipiec) mąż sprowadził się we wrześniu (jak znalazłam mu pracę). Nie ma idealnych kobiet czy mężczyzn, zawsze będą jakieś starcia, nieporozumienia ale gdy już się jest rodziną, trzeba je rozwiązywać. A jak miło jest się godzić po "kłótni"!!!
11 czerwca 2016 22:21 | ID: 1320720
Każdy robi jak uważa, jednak moim zdaniem zamieszkanie przed ślubem razem, nie gwarantuje szczęścia później. Przecież teraz prawie wszystkie pary mieszkają krócej lub dłużej razem, a rozwodów (lub rozejść) coraz więcej. Ja z męzem przez 1,5 roku "poznawałam się" na odległość. Dzieliło nas ponad 250km więc spotkania można było policzyć na palcach. Komputerów nie było, nawet telefonu nie miałam. Pozostawała korespondencja. Teraz mam pamiątkę- gruby plik listów od męża, które mogę w każdej chwili poczytać i wepominać te dobre ale i te gorsze chwile wspólnego życia. Mateusz dostanie na pamiątkę. Po ślubie (lipiec) mąż sprowadził się we wrześniu (jak znalazłam mu pracę). Nie ma idealnych kobiet czy mężczyzn, zawsze będą jakieś starcia, nieporozumienia ale gdy już się jest rodziną, trzeba je rozwiązywać. A jak miło jest się godzić po "kłótni"!!!
Chyba ma Pani rację, że jak ktoś ma się rozejść to i tak się rozejdzie. O rodzinę trzeba dbać jak jest dobrze i jak jest źle też.
12 czerwca 2016 00:51 | ID: 1320739
Moim zdaniem stanowczo przed. Niesttey przebywajac razem z doskoku nie jest się w stanie poznać drugiej osoby. Pomieszkiwanie razem to tez nie dosć dobre wyjscie bo wiele przyzwyczajeń wychodzi z czasem.
i tego się będę trzymać, choc rodzina kręci nosem...
Moj maz pomieszkiwal u mie przed slubem, ale wiecznie gdzies wujezdzal i tak to bylo z doskoku. Jak po slubie zesmy zaczeli mieszkac razm sami, to dopiero wylazly wszystkie grzeszki pana meza. Przede wzystkim okropne balaganiarstwo nie do ogarniecia i jeszcz pare innych cech, ktore mnie wyprowadzaja z rownowagi. Gdybysmy mieszkali tak przed slubem przynajmniej dwa lata, napewno do slubu by nie doszlo a teraz to po ptokach. Cyrograf sie podpisalo to trzeba zyc. Ja lubie porzadek, jak jest wszystko poukladane, czyste, a zyciem mojego meza rzadzi haos i zero dbalosci o cokolwiek. I tak zyjem cztery lata w mieszkaniu ze swiata haosu, niejednokrotnie chcialam sie juz spakowac i wyprowadzic, i o nic mi innego nie chodzi, zeby bylo w domu czysto i byl porzadek. Probowalam prosba, grozba, ale on ma tak silny charakter ze nie ma szans zeby zmiecic choc cokolwiek odrobine.Np. komoda sie rozleciala wiec stwierdzilismy, ze moze w to miejsce postawi sie mala szafe. Szafa jest i owszem tylko nie zlozona od dwoch miesiecy i pewnie poczeka jeszcze do jesieni bo po co sie spieszyc, jak jest bajzel to tak domowo jak u mamusi. Ogarne, psprzatam a za tydzien jest tak jakby ktos rewizje w tym mieszkaniu przeprowadzal. Ja nigdy nie wiem co zastane jak wroce do mieszkania po pracy, jaki genialny plan dzialania mial moj maz np danego dnia.
I niech mi ktos nie wmawia ze przeciwienstwa sie przyciagaja to totalna bzdura.
Po prostu mezczyzni przed slubem udaja, sie staraja, a jak juz zdobycz zdobyta po slubie to juz nic ich nie interesuje, oprocz wygodnego zycia.
12 czerwca 2016 10:12 | ID: 1320753
Moim zdaniem stanowczo przed. Niesttey przebywajac razem z doskoku nie jest się w stanie poznać drugiej osoby. Pomieszkiwanie razem to tez nie dosć dobre wyjscie bo wiele przyzwyczajeń wychodzi z czasem.
i tego się będę trzymać, choc rodzina kręci nosem...
Moj maz pomieszkiwal u mie przed slubem, ale wiecznie gdzies wujezdzal i tak to bylo z doskoku. Jak po slubie zesmy zaczeli mieszkac razm sami, to dopiero wylazly wszystkie grzeszki pana meza. Przede wzystkim okropne balaganiarstwo nie do ogarniecia i jeszcz pare innych cech, ktore mnie wyprowadzaja z rownowagi. Gdybysmy mieszkali tak przed slubem przynajmniej dwa lata, napewno do slubu by nie doszlo a teraz to po ptokach. Cyrograf sie podpisalo to trzeba zyc. Ja lubie porzadek, jak jest wszystko poukladane, czyste, a zyciem mojego meza rzadzi haos i zero dbalosci o cokolwiek. I tak zyjem cztery lata w mieszkaniu ze swiata haosu, niejednokrotnie chcialam sie juz spakowac i wyprowadzic, i o nic mi innego nie chodzi, zeby bylo w domu czysto i byl porzadek. Probowalam prosba, grozba, ale on ma tak silny charakter ze nie ma szans zeby zmiecic choc cokolwiek odrobine.Np. komoda sie rozleciala wiec stwierdzilismy, ze moze w to miejsce postawi sie mala szafe. Szafa jest i owszem tylko nie zlozona od dwoch miesiecy i pewnie poczeka jeszcze do jesieni bo po co sie spieszyc, jak jest bajzel to tak domowo jak u mamusi. Ogarne, psprzatam a za tydzien jest tak jakby ktos rewizje w tym mieszkaniu przeprowadzal. Ja nigdy nie wiem co zastane jak wroce do mieszkania po pracy, jaki genialny plan dzialania mial moj maz np danego dnia.
I niech mi ktos nie wmawia ze przeciwienstwa sie przyciagaja to totalna bzdura.
Po prostu mezczyzni przed slubem udaja, sie staraja, a jak juz zdobycz zdobyta po slubie to juz nic ich nie interesuje, oprocz wygodnego zycia.
Nie wierzę!!! Rozstać się z powodu bałaganiarstwa współmałżonka! Jak to możliwe, że dwoje kochających się (?) dorosłych ludzi, nie potrafi dogadać się w tak prozaicznej sprawie? Może to nie o bałagan chodzi? Może nie ma między Wami więzi, miłości, a bałagan to tylko pretekst? Może to Ty jesteś przewrażliwiona na tle porządku? Może odpuść, nie sprzątaj po mężu, gdy nie znajdzie ulubionej np. koszuli, zastanowi się. Powodzenia!
12 czerwca 2016 10:15 | ID: 1320754
Moim zdaniem stanowczo przed. Niesttey przebywajac razem z doskoku nie jest się w stanie poznać drugiej osoby. Pomieszkiwanie razem to tez nie dosć dobre wyjscie bo wiele przyzwyczajeń wychodzi z czasem.
i tego się będę trzymać, choc rodzina kręci nosem...
Moj maz pomieszkiwal u mie przed slubem, ale wiecznie gdzies wujezdzal i tak to bylo z doskoku. Jak po slubie zesmy zaczeli mieszkac razm sami, to dopiero wylazly wszystkie grzeszki pana meza. Przede wzystkim okropne balaganiarstwo nie do ogarniecia i jeszcz pare innych cech, ktore mnie wyprowadzaja z rownowagi. Gdybysmy mieszkali tak przed slubem przynajmniej dwa lata, napewno do slubu by nie doszlo a teraz to po ptokach. Cyrograf sie podpisalo to trzeba zyc. Ja lubie porzadek, jak jest wszystko poukladane, czyste, a zyciem mojego meza rzadzi haos i zero dbalosci o cokolwiek. I tak zyjem cztery lata w mieszkaniu ze swiata haosu, niejednokrotnie chcialam sie juz spakowac i wyprowadzic, i o nic mi innego nie chodzi, zeby bylo w domu czysto i byl porzadek. Probowalam prosba, grozba, ale on ma tak silny charakter ze nie ma szans zeby zmiecic choc cokolwiek odrobine.Np. komoda sie rozleciala wiec stwierdzilismy, ze moze w to miejsce postawi sie mala szafe. Szafa jest i owszem tylko nie zlozona od dwoch miesiecy i pewnie poczeka jeszcze do jesieni bo po co sie spieszyc, jak jest bajzel to tak domowo jak u mamusi. Ogarne, psprzatam a za tydzien jest tak jakby ktos rewizje w tym mieszkaniu przeprowadzal. Ja nigdy nie wiem co zastane jak wroce do mieszkania po pracy, jaki genialny plan dzialania mial moj maz np danego dnia.
I niech mi ktos nie wmawia ze przeciwienstwa sie przyciagaja to totalna bzdura.
Po prostu mezczyzni przed slubem udaja, sie staraja, a jak juz zdobycz zdobyta po slubie to juz nic ich nie interesuje, oprocz wygodnego zycia.
Nie wierzę!!! Rozstać się z powodu bałaganiarstwa współmałżonka! Jak to możliwe, że dwoje kochających się (?) dorosłych ludzi, nie potrafi dogadać się w tak prozaicznej sprawie? Może to nie o bałagan chodzi? Może nie ma między Wami więzi, miłości, a bałagan to tylko pretekst? Może to Ty jesteś przewrażliwiona na tle porządku? Może odpuść, nie sprzątaj po mężu, gdy nie znajdzie ulubionej np. koszuli, zastanowi się. Powodzenia!
wlasnie ! bałaganiarstwo to jeszcze nie koniec swiata ;)
14 czerwca 2016 09:00 | ID: 1321461
JA sie staralam i zasuwalam po 200 godzin miesiecznie, zeby sie jakos urzadzic, zeby mieszkanie bylo czyste, zeby miec ten konfort jak sie wraca po ciezkiej pracy zeby bylo gdzie odpoczac, zaprosic znajomych. Niestety moja polowa niszczy wszystko co staje na jego drodze, nie umie dbac o nic. Po czterech latach wspolnego mieszkania zyje jak w smietniku, i to sie nie zmieni bo moj maz jest tak uparty, ze w zyciu nie ustapi. Paradoks calej sytuacji polega na tym ze zarobilam pieniadze na urzadzenie mieszkania, ale to on nie chce nic zmienic, bo tak jest dobrze. Problem polega na tym ze maz pracuje tylko dorywczo a poza tym siedzi w domu i nic nie robi oprocz balaganu, ogladania telewizji i komentowania zmian politycznych.
Ktora z pan chetna mieskac w mieszkaniu gdzie tapeta odkleila sie od scian, pozostale sciany brudne, klamki od dzwi poodpadaly, od komody odpadla czesc szuflady, a nowa szafka stoi do zlozenia dwa miesiace, ze nie wspomne o toalecie z ktorej deska spadala z rok ,no w koncu jest nowa , ale za to bonus mam od zycia bo wiecznie nie splukane w toalecie i musze to wachac i szorowac.Zeby nie bylo moj maz to taka zlota raczka on umie zrobic wszystko ale u obcych w domu nigdy. Przestalam sie starac, przestalam sprzatac, ogarniam z grubsza jak juz jest bardzo brudno i zyjemy jak jaskiniowcy, ale to nie jest moje zycie i nikomu nie zycze takiego zycia, najgorsze jet to ze wiem ze nic sie nie zmieni. Jakie wartosci sie wynioslo z domu takie sie przeklada na swoje zycie w malzenstwie.
14 czerwca 2016 09:10 | ID: 1321464
JA sie staralam i zasuwalam po 200 godzin miesiecznie, zeby sie jakos urzadzic, zeby mieszkanie bylo czyste, zeby miec ten konfort jak sie wraca po ciezkiej pracy zeby bylo gdzie odpoczac, zaprosic znajomych. Niestety moja polowa niszczy wszystko co staje na jego drodze, nie umie dbac o nic. Po czterech latach wspolnego mieszkania zyje jak w smietniku, i to sie nie zmieni bo moj maz jest tak uparty, ze w zyciu nie ustapi. Paradoks calej sytuacji polega na tym ze zarobilam pieniadze na urzadzenie mieszkania, ale to on nie chce nic zmienic, bo tak jest dobrze. Problem polega na tym ze maz pracuje tylko dorywczo a poza tym siedzi w domu i nic nie robi oprocz balaganu, ogladania telewizji i komentowania zmian politycznych.
Ktora z pan chetna mieskac w mieszkaniu gdzie tapeta odkleila sie od scian, pozostale sciany brudne, klamki od dzwi poodpadaly, od komody odpadla czesc szuflady, a nowa szafka stoi do zlozenia dwa miesiace, ze nie wspomne o toalecie z ktorej deska spadala z rok ,no w koncu jest nowa , ale za to bonus mam od zycia bo wiecznie nie splukane w toalecie i musze to wachac i szorowac.Zeby nie bylo moj maz to taka zlota raczka on umie zrobic wszystko ale u obcych w domu nigdy. Przestalam sie starac, przestalam sprzatac, ogarniam z grubsza jak juz jest bardzo brudno i zyjemy jak jaskiniowcy, ale to nie jest moje zycie i nikomu nie zycze takiego zycia, najgorsze jet to ze wiem ze nic sie nie zmieni. Jakie wartosci sie wynioslo z domu takie sie przeklada na swoje zycie w malzenstwie.
Troszkę Cię rozumiem. Bałagan bałaganem ale to wszystko przekłada się na resztę życia. Gadanie nic tu nie pomoże trzeba by jakimś sposobem to zwalczyć.. Bo jednak jak facetowi zależy to się postara! Tylko ten sposób..
14 czerwca 2016 16:44 | ID: 1321674
Moim zdaniem stanowczo przed. Niesttey przebywajac razem z doskoku nie jest się w stanie poznać drugiej osoby. Pomieszkiwanie razem to tez nie dosć dobre wyjscie bo wiele przyzwyczajeń wychodzi z czasem.
i tego się będę trzymać, choc rodzina kręci nosem...
Moj maz pomieszkiwal u mie przed slubem, ale wiecznie gdzies wujezdzal i tak to bylo z doskoku. Jak po slubie zesmy zaczeli mieszkac razm sami, to dopiero wylazly wszystkie grzeszki pana meza. Przede wzystkim okropne balaganiarstwo nie do ogarniecia i jeszcz pare innych cech, ktore mnie wyprowadzaja z rownowagi. Gdybysmy mieszkali tak przed slubem przynajmniej dwa lata, napewno do slubu by nie doszlo a teraz to po ptokach. Cyrograf sie podpisalo to trzeba zyc. Ja lubie porzadek, jak jest wszystko poukladane, czyste, a zyciem mojego meza rzadzi haos i zero dbalosci o cokolwiek. I tak zyjem cztery lata w mieszkaniu ze swiata haosu, niejednokrotnie chcialam sie juz spakowac i wyprowadzic, i o nic mi innego nie chodzi, zeby bylo w domu czysto i byl porzadek. Probowalam prosba, grozba, ale on ma tak silny charakter ze nie ma szans zeby zmiecic choc cokolwiek odrobine.Np. komoda sie rozleciala wiec stwierdzilismy, ze moze w to miejsce postawi sie mala szafe. Szafa jest i owszem tylko nie zlozona od dwoch miesiecy i pewnie poczeka jeszcze do jesieni bo po co sie spieszyc, jak jest bajzel to tak domowo jak u mamusi. Ogarne, psprzatam a za tydzien jest tak jakby ktos rewizje w tym mieszkaniu przeprowadzal. Ja nigdy nie wiem co zastane jak wroce do mieszkania po pracy, jaki genialny plan dzialania mial moj maz np danego dnia.
I niech mi ktos nie wmawia ze przeciwienstwa sie przyciagaja to totalna bzdura.
Po prostu mezczyzni przed slubem udaja, sie staraja, a jak juz zdobycz zdobyta po slubie to juz nic ich nie interesuje, oprocz wygodnego zycia.
Nie wierzę!!! Rozstać się z powodu bałaganiarstwa współmałżonka! Jak to możliwe, że dwoje kochających się (?) dorosłych ludzi, nie potrafi dogadać się w tak prozaicznej sprawie? Może to nie o bałagan chodzi? Może nie ma między Wami więzi, miłości, a bałagan to tylko pretekst? Może to Ty jesteś przewrażliwiona na tle porządku? Może odpuść, nie sprzątaj po mężu, gdy nie znajdzie ulubionej np. koszuli, zastanowi się. Powodzenia!
wlasnie ! bałaganiarstwo to jeszcze nie koniec swiata ;)
Spróbuj pomieszkać z bałaganiarzem 25 lat. Po tym czasie albo sama staniesz się bałaganiarą albo zwariujesz.
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.