Cześć,
jeśli dobrze zrozumiałam przytoczone badania, to chyba za bardzo niektóre Panie wzieły/śmy sobie badania do siebie. Nie tyle o kochanie dzieci tu chodzi, bo przecież każda normalna matka/normalny ojciec (bez żadnych poważnych psychicznych problemów) kocha swoje dzieci. I nie ważne czy dzieci mają 2, 12 czy 20 lat lub wiecej, albo czy dziecko jest pierwsze czy kolejne w rodzinie.
Planując dziecko sama się zastanawiam, jak ja będę postępować w tej kwestii.
Gdy chodzi o traktowanie dzieci to rzeczywiście każde dziecko traktuje się inaczej, bo każde jest na swój sposób oryginalne, wyjątkowe. Ja miałam chyba to szczęście, że moi rodzice respektowali indywidualność moją i mojego młodszego rodzeństwa i zawsze doceniali te zachowania, cechy charakteru itd., które w danej chwili były jakoś trafne, bo zgodne z ich wychowywaniem lub podobne do ich zachowań, cech. Mogli je przez to łatwiej dostrzec, więc też chętniej się nimi dzielili. Każde z nas wciąż (a jesteśmy dorosłymi ludźmi) ma etykietki, ale za te etykietki jesteśmy cenieni i na swój sposób je kochamy: ja-kujonka (to nie epitet, mówię to z uśmiechem), opanowana i lubiąca konkrety, brat-ciagle w ruchu, wyciszony i lubi wychodzić z inicjatywą, siostra-wulkan, wybuchowa, zawsze gotowa do organizacji imprez rodzinnych i nie tylko. I te cechy na przemian nasi rodzice jakoś podkreślają.
Moim zdaniem o to chodzi, żeby ten "sposób kochania" dopasować do indywidualności dzieci. Mam chyba niezłe wzorce, no i pewne autorytety też to potwierdzają (znalazłam takie podejscie w książce Jan-Uwe Rogge pt.Co zrobić gdy dziecko...?; jest tam też cała masa trudnych pytań i odpowiedzi, które dotyczą wychowywania dzieci młodszych i starszych, nastolatków), więc może uda się kochać tak "w sam raz" :)