Witam,
nie wiem czy wyrbałam odpowiednie miejsce na ten wątek jednak liczę na pomoc. Jestem mamą chłopca w wieku rok i 9 msc. Od dwóch tygodni mieszka ze mną moja koleżanka ze swoim synkiem w wieku rok i 1 msc. Koleżanka pracuje ja natomiast zajmuję się chłopcami. Świetnie jest nam razem, nie mam z nimi żdanych problemów. Wszystko jest jak należy od jedzenia zaczynając poprzez spanie i wieczorne kąpiele gdy koleżanka na drugą zmianę aż do wspólnych zabaw. Problem zaczyna się wtedy gdy koleżanka wraca z pracy. Jej synek najpierw się ucieszy ale chwilę później zaczyna się w domu armagedon, jest płacz, krzyk, złość. Wtedy już w ogóle na mnie nie reaguje. Nie ma nawet mowy zebym się do niego zbliżyła. A koleżanka nie może się ruszyć z miejsca bo Mały wpada w histerię. Oczywiste jest to że po prostu chce byc z nią ale niestety ona chcąc chociazby zjeść cokolwiek po całym dniu pracy nie ma na to szansy. Do tego bardzo szybko się denerwuje i zamiast dać dziecku tą bliskość zaczyna krzyczeć co nie wpływa dobrze na jej dziecko ani na moje. Ja jestem zwolenniczką spokoju i rozmowy a nie krzyku i złości. Chcialabym zaproponować im jakieś rozwiązanie tego problemu.. myślałam o jakimś "rytuale" po jej powrocie z pracy. Czymś co będzie tylko ich i co będą robili zawsze razem, zawsze gdy ona wróci i zawsze przez określony czas. Mały musi mieć zapewnione poczucie bezpieczeństwa z jej strony, ponieważ jest ono poważnie zaburzone (przeprowadzka od ukochanej babci, nowa ciocia i kolega, nieobecna mama). Czy Wy drodzy Rodzice spotkaliście się kiedyś z podobnym problemem? Może macie jakieś pomysły jak mogłabym pomóc moim Współlokatorom ?? Bardzo mi zależy na szczęsciu tego Maluszka i jego Mamusi oczywiście też. Proszę o rady, wspólnymi siłami z pewnością można zdziałać wiele. Pozdrawiam.
Mama Jasia