Bije sie z myslami i juz nie wiem co mam myslec i czy powinnam cos zrobic .Prosze napiszcie co o tym myslicie.Chodzi tu nie o mnie tylko o moja corke.Nie wiem sama czy powinnam sie wogole wtracac czy tak to zostawic i juz nic sie nie odzywac,tylko,ze tak sie o nia boje.Moja corka jest spokojna 30 letnia kobieta.Ma za soba dwa nieudane krotkie zwiazki .Trafiala na narcyzow albo wrecz jednego psychopate,ktory najpierw ja rozkochal w sobie,pozniej ignorowal i znow o nia zabiegal a jak sie okazalo przez pare miesiecy byl z nia inna kobieta i zadna tego nie przypuszczala.Musze tu zaznaczyc ,ze moja corka miala pozniej ciezka depresje,byla 5 miesiecy w szpitalu i nadal sie leczy.(depresja,anoreksja,bulemia-te ostatnie choroby juz od dlugiego czasu)Corka umi walczyc o dobro innych,opiekowac i zajmowac sie innymi.Jezeli chodzi o nia nie potrafi i naprzyklad w zwiazkach i nie umi powiedziec co jej sie nie podoba,co ja boli,wszystko polyka i dusi w sobie a jak chce powiedziec to zaraz chce jej sie plakac i czuje sie winna,ze moze ma za duze oczekiwania.Zawsze jest na koncu,to partner ma problemy jej sie nie licza.
Miala znajomego(40 lat),mozna nawet powiedziec bliskiego,dwa lata temu cos tam miedzy nimi bylo.Wtedy rozstawal sie z dziewczyna a jego zona z synem po rozwodzie wyjezdzala za granice.Mial problemy i mowil,ze nie chce jej zawracac w glowie,ze musi najpierw wszystkie swoje sprawy poukladac.Corka wyjechala w tym czasie na misje nie bylo jej rok.Po powrocie dostala wyczerpania organizmu i tej ciezkiej depresji.Gdy byla w szpitalu on odwiedzal ja caly czas dajac do zrozumienia,ze jest dla niego wazna.Z ta dziewczyna rozstal sie ale pozniej okazalo sie ,ze jego byla partnerka jest w ciazy.Podobno rozstanie bylo bo ona go dwa razy zdradzila ale dziecko jest napewno jego.Zabiegal o to aby moc widywac dziecko,gdyz matka dziecka tego nie chciala.Caly czas to przezywal.Oczywiscie moja corka mu wspolczula.Musze zaznaczyc ,ze on mieszka w miescie 300 km.oddalonym od miasta corki.Wiec jest to zwiazek na odleglosc,bo od 4 miesiecy sa razem.Na poczatku bylo wszystko dobrze,przyjezdzal zostawal na niedziele,staral sie byc u niej kazda wolna chwile.A z jakims czasem coraz bardziej mowil,ze musi zajac sie dzieckiem..Mial to wszystko uregulowac,rozwiazac z byla dziewczyna a wyglada to wszystko dosyc dziwnie.Zaznaczam,ze moja corka zgodzila sie na ten zwiazek swiadoma tego,ze on ma zobowiazania,zgodzila sie z tym i nie ma zamiaru konkurowac z jego dzieckiem ale chyba pwinno to jezeli juz jakos inaczej byc przez niego rozwiazane jezeli jak twierdzi mysli o mojej corce powaznie.My z mezem go zaakceptowalismy,znalismy go juz przeciez wczesniej jako jej dobrego znajomego.Dal sie poznac jako spokojny ,kulturalny,uczynny czlowiek.Polubilismy go.Ale zaczyna mnie to wszystko niepokoic.Moja corka jest smutna,bardzo schudla,wyglada zle i widze,ze ja to wszystko boli.Teraz to wyglada tak.Bylo ostatnio sporo wolnego wiec np.czwartek,piatek spotkanie z corka a sobota i niedziela z dzieckiem u bylej dziewczyny i to np.od 10 do 20 godz,Nigdy corka nie moze nic zaplanowac,czeka kiedy on przyjedzie,cieszy sie a on prawie zawsze w sobote i niedziele ja zostawia i jedzie opiekowac sie dzieckiem.Ja to rozumie ale czy nie powinno to byc jakos inaczej rozwiazane?No bo jak to wszystko ma wygladac dalej?On teraz ma rano zaprowadzac dziecko do zlobka,bo jego byla dziewczyna wczesniej zaczyna prace no jak corka chce cos zaplanowac na koniec tygodnia to on mowi,ze nie moze jej nic obiecac.Dam maly przyklad.Mial przyjechac do nas w sobote pomoz mezowi w jednej technicznej sprawie.Przyjechala tez corka.Miala plany ,ze moze jak juz u nas jest to w sobote pojada wieczorem do niej (mieszka od nas 100 km)i niedziele on wroci wieczorem do siebie.Ja go sie pytam do kiedy moze byc i pomoz nam a on mowi ,ze on musi byc w swoim miescie w niedziele do poludnia.Widze jak sie mojej corce zaszklily oczy i zaczelam z nia rozmawiac.Okazalo sie ,ze ona nic nie wie o jego planach i miala nadzieje,ze niedziele spedza razem jak juz tu jest.Okazalo sie ,ze on przyjezdza kiedy chce i sam planuje kiedy wraca aby zajac sie jak mowi dzieckiem.Moze nie potrzebnie sie wtracilam ale powiedzialam corce aby z nim porozmawiala ,powiedziala,ze jest jej przykro i ze powinien jakos to uregulowac ,te wizyty z dzieckiem,przeciez ona by mogla tez jechac do niego i dziecko moglby zabrac do siebie.(tylko czy jego byla dziewczyna sie zgodzi ?)Podejrzewam i moja corka tez tak mowi,ze nikt tam nie wie ,ze on jest w zwiazku z moja corka,moze on sie boi aby jego byla nie zabronila mu wizyt z dzieckiem.Juz sama nie wiem co myslec o tym bo na razie to zaczyna to tak wygladac jakby mial kochanke,czyli moja corke i tam rodzine,przed ktora ja ukrywa.Corka probowala z nim rozmawiac ,powiedziala,ze jest jej smutno i ze by chciala wiedziec na czym stoi.Jego reakcja byla z tego co wiem dziwna i to ja najbardziej boli.Zamiast ja przytuli i pocieszyc to on sie odsunal.Ona teraz bije sie z myslami jak to moja corka,ze nie potrzebnie sie odzywala,ze on ma tyle problemow ,ze ona mu jeszcze ich wiecej dolozyla.Ale powiedzcie gdzie ona w tym wszystkim jest?Moim zdaniem jak on mowi ,ze mysli o niej powaznie to powinien tak zaplanowac czas ,ze np.co droga sobote i niedziele spedza z nia .A te soboty i niedziele z dzieckiem to przeciez moga tez i spedzac razem .Juz sama nie wiem co myslec i mowic.Corka mowi ,ze zasialam jej niepewnosc,ze wyciaglam jej niepokoje na wierzch,ktore ukryla i polkla.Ale opowiedziala mi o swoich rozterkach i po prostu powiedzialam co mysle.Nikt tu go nie ocenia ,lubimy go ale on musi to jakos uregulowac.Powiedzial do corki,ze on i tak nikomu nie dogodzi wiec skupil sie aby jego dziecko mialo dobrze.A co z moja corka?Mowie trzeba mowic,rozmawiac,nie przemilczac,problemy trzeba rozwiazywac a nie na wszystko sie zgadzac .Ale ona teraz po rozmowie z nim czuje sie bardzo zle,placze.Nie wiem czy on sie w koncu odezwal bo ja juz nie chce do niej dzwonic i sie pytac.Czuje sie troche winna,ze jej tak tlumaczylam,a ona znow mowi ,ze tak to bylo dobrze a tak po tej rozmowie z nim nie wie jak bedzie.Rozpacza,bije sie z myslami.Ja sie naprawde o nia boje.Wyglada bardzo zle .Zastanawiam sie czy on tego nie widzi?Przeciez wie ,ze ona jest chora.Dlaczego doprowadzil do tej sytuacji,przeciez nie musial o nia zabiegac gdy mial tyle nie rozwiazanych osobistych problemow?Juz naprawde nie wiem co myslec,wiem tylko,ze bardzo sie o corke martwie i tak sie cieszylam,ze moze starszy ,taki kulturalny mezczyzna,mimo tych problemow w koncu da jej jakas przystan i spokuj.A tu znow podobnie wszystko zaczyna sie dziac .Prosze powiedzcie co sadzicie?