Nie chodzi mi o knajpy czy inne jadłodajnie ale o konsumpcję w autobusie, tramwaju i czy na przystanku, ulicy. Czy wam to nie przeszkadza? Jedzenie np. w pociągu jest nagminne. Trochę wkurza jak człowiek wraca głodny a ktoś szeleści albo niedaj boże rozsiewa przepyszne zapachy. A reszta głodnych ludzi w wagonie przełyka ślinę?! Ale co ma zrobić ten głodny człowiek jak wie że w jego torbie leży pyszna kanapka i może swój własny głóg zaspokoić?
Gdzie leży norma między zaspokojeniem potrzeby doładowania energi a odpowiednim zachowaniem się?
A co wy robicie w takiej sytuacji?