Długo zastanawiał się czy napisać cokolwiek, ale chyba sama już sobie nie radzę z problemem. Jest tego tyle że nawet nie wiem od czego zacząć.
Małżeństwem jesteśmy od dwóch lat, mamy 19 miesięcznego synka. Na pierwszy rzut oka jesteśmy normalną młodą rodziną, która małymi krokami próbuj się czegoś dorobić i dość ciężko jej to idzie. Ja jestem po studiach, nie pracuję, bo siedze z małym, mąż studiuje i pracuje. I właśnie o męża tu chodzi. Jest człowiekiem dość nerwowym, który nie radzi sobie z swoimi emocjami. Ma za sobą jedną próbę samobójczą, na moich oczach wziął garść tabletek. Od tamtego czasu regularnie przy każdej kłótni słyszę, że on sobie coś zrobi, że kuba już taty nie zobaczy, że mi się dopiero w kostnicy oczy otworzą... Jestem śmiertelnie przerażona, że znów sobie coś zrobi a jednocześnie mam dosyc takie szantażu. Mąż chodzi na terapię do psychologa, gdyż zdarzyło mu się mnie uderzyć. Jest dorosłym dzieckiem alkoholika więc w domu też nie miał najlepszego przykładu. On ma 23 lata a ja widzę że serio nie potrafi sobie radzić z uczuciami. Kłopot z tym, że ja mam 26 lat i zaczynam widzieć, że przerasta mnie ta cała sytuacja... nie wiem już sama co robić, boję się, jestem wściekła, chce mi się wyć i jednoczeście spuścić mu łomot. Zawsze musi być wszystko tak jak on chce bo jak nie to awantura a przy moim równie mocnym charakterze awantury są wielkie...
Proszę poradźcie co byście zrobiły na moim miejscu. Kocham męża ale nie wiem czy ma jeszcze siłe walczyć o to wszystko.