Mój prawie jedenastomiesięczny Kosmyk od małego zasypia w wózku. Na początku spał z nami [miesiąc], potem w kołysce, a w czwartym miesiącu wyrósł z kołyski i chcieliśmy go przełożyć do łóżeczka. Niestety, od początku ostry sprzeciw psuł nam wszystkim plany. Wiem, że zabieram się za to trochę późno, ale w sezonie w naszym pensjonacie jest taki ruch, że wieczorem już nie miałam siły walczyć z nim. Ostatnio znów próbowałam - Kosmyk zasypia najpóźniej o 10, zazwyczaj kołó 9.30 - ale on po prostu niezmordowanie skakał w łóżeczku do pierwszej, drugiej w nocy, słaniał się, tarł oczy, ale nie chciał zasnąć. Jak go w końcu wzięłam do wózka, zasnął od razu. Wiem, że błąd może polegać na tym, że przy zasypianiu cały czas z nim jestem, staram się czytać bajeczki, śpiewam kołysanki, ale reakcja na to jest jedna: "bababababababababuuuuuu!' i skakanie. Niestety, na razie nie potrafię po prostu wyjść z pokoju i go zostawić [tak mi radzą] :/ Mój chłop wstaje o piątej rano do pracy, więc też impreza z zasypianiem nie może się przeciągać w nieskończoność. Nie wiem za bardzo, co mam robić, już myślę, jak to będzie, jak za chwilę będzie większy. Druga sprawa, że jak się w nocy obudzi, to już w łóżeczku nie zaśnie, zaczyna płakać, a ja wożę jak głupia po domu go w wózku. Miałyście może ten sam problem? Jak go rozwiązać?