Mój synek ma 12 dni. Od około 3 dni w ciągu dnia potrafi wisieć cały czas na mojej piersi. Bardzo zależało mi na karmieniu naturalnym, dlatego mimo wielu niedogodności zaciskałam zęby i starałam się iśc do przodu i karmić małego na żądanie... Dzisiaj poszliśmy się zważyć- 40g na plusie. TYLKO.
Przyszłam do domu zdołowana i zupełnie bez sił do dalszej walki. Nie ukrywam, że strasznie męczy mnie to karmienie. Mały potrafi ssać i ssać a ja przerzucam go z piersi na pierś kiedy już mam wrażenie, że cycki są puste. Jedynie w nocy nas oszczędza ( za co u dziękuję ;-)) i budzi się około dwa razy, szybko je i śpi dalej.
Położna stwierdziła, że mały trakuje mnie jako smoczka i mam go odstawiać, wybudzać i prowokować do aktywnego ssania. Dzisiaj wprowadzałam to w życie. Mały ssie cały czas. Dzisiaj po godzinie ssania z małymi przerwami na rozbudzenie- przewijanie i czyszczenie noska, przysnął, odczepiłam go a on zaraz po odczepieniu obudził się i krzyk. I tak cały czas. Ja myślę że on już odpłynął, odczepiam go od cycka, chwilę pośpi i budzi się i szuka po ciele cycka, wkłada piąstki...
Już nie wiem co robić. Siedzę i płaczę bo już nie mam sił. Nie chcę go jeszcze dokarmiać- chociaż czuję, że i tak sięgnę po mm jak to będzie dalej tak wyglądało.
Pomyślałam ze może ktoś miał podobnie i ma jakiś patent, sposób?
:(