Życie codzienne, ludzie, otoczenie no i my sami zmieniamy się, ewaluujemy z czasem, postępem, i nie inaczej jest z szkołą. Ona również podlega nieustannym zmianą na przestrzeni chociażby 20 -30 lat. Różnice są ogromne i znaczące oczywiście, ja dostrzegam plusy i minusy tych zmian i różnic na przestrzeni wielu lat.
Ja chodziłam do dwóch szkół podstawowych z racji przeprowadzki do innego miasta, ale tak oto zapamiętałam szkołę:
- zapewniam wszystkich, że na moim biurku było najwyżej kilka książek.Teraz jest wręcz odwrotnie. Na biurku dzisiejszego żaka jest do kilkunastu książek łącznie. Jedne do ćwiczenie, inne do czytania, jedna na jeden semestr druga na drugi….a ja zastanawiam się po co ?? ?? Drukuje się mnóstwo książek, niszcząc przy tym przyrodę oraz wyciąga się z kieszeni rodziców niepotrzebnie pieniądze a także obciąża plecy naszych pociech.
- kiedyś czytało się lektury – obecnie są bryki, streszczenia i pomoce wirtualne.
- tornister miałam lekki, moje plecy nie uginały się pod ciężarem zbędnej makulatury. Obecnie jest zgoła inaczej, nawet wymyślono walizki na kółkach, aby było lżej … a przecież wiedzę ma się w głowie a nie w plecaku..
- ranga każdego przedmiot jak dobrze pamiętam była na tym samym poziomie. Wszystkie przedmioty były ważne.Nie było potyczek typu, że religia jest ważniejsza od w-f czy odwrotnie. Szkoła jako placówka organizowała mnóstwo konkursów, olimpiad i zawodów- dziś z reguły nie ma pieniędzy na takie rzeczy.
-owszem i w mojej szkole byli butni czy też zbuntowani uczniowie, ale nie było do pomyślenia by uczeń był postrachem szkoły. Obecnie nauczyciele są bardzo bezradni wobec takich uczniów.Nauczyciel zawsze uchodził za wzór, jego autorytet nie znikał po opuszczeniu szkolnych murów a dziś jest "zgredem", "maruderem" i nie szczędzi mu się innych epitetów pod jego adresem.
-korepetycje – chodziłam na lekcje wyrównawcze z matematyki, bo była taka potrzeba.Obecnie teraz chodzą wszyscy, …bo taka jest moda.
-współpraca rodziców ze szkołą i odwrotnie też różni się od tej, którą ja zapamiętałam. Były zebrania ogólne rodziców całej szkoły; zebrania klasowe, komitety klasowe, trójki klasowe a w dzisiejszych czasach owszem mamy do czynienia z tzw. trójkami klasowymi, z wywiadówkami, ale kontakt ten zwykle jest szorstki i powierzchowny. Owszem obecnie można uzyskać pomoc pedagogiczną dotyczącą tego jak pracować z dzieckiem, oraz jakie metody wychowawcze stosować, aby wychowanie przynosiło okreslony skutek, ale brakuje ludzkiego podejścia –wszystko odbywa się zgoła automatycznie i łatwo wtedy można zostać zaszufladkowanym .Biurokracji jest zbyt wiele a zbyt mało zwykłych odruchów serca w stosunku do problemów szkolnych dzieci.
-dysleksja, dysgrafia, nadpobudliwość psychoruchowa ( ADHD) – o tych zaburzeniach w ogóle się nie mówiło, gdy ja chodziłam do szkoły. A obecnie wachlarz tych problemów u uczniów jest wielki. Nie ma klasy, aby nie było dzieci z jakąś dysfunkcją a przecież kiedyś też były dzieci, które uznawano za trudne, które biegały po całej klasie czy też nie przyswajały wiedzy w sposób płynny.
- kary –nauczyciele za moich czasów korzystali z przyborów należących do uczniów, aby ukarać ucznia, lądowałam też w tzw. „oślej ławce”, pisałam na tablicy lub w zeszycie kilkaset razy obietnice poprawy. Obecnie stosowane kary to zawieszenie bądź ograniczenie w prawach ucznia oraz wykluczenie z listy uczniów lub obniżenie stopnia z zachowania, otrzymanie pisemnych i ustnych uwag , a także wezwanie do szkoły rodziców niegrzecznego żaka.
- nosiłam fartuszek, biały przypinany kołnierzyk, oraz tarczę. Siedziałam na wszystkich lekcjach w jednej i tej samej ławce, z jedną i tą samą koleżanką. Nie wolno było nosić długich kolczyków ani wisiorków. Tarczę szkoły miałam przyszytą do fartuszka na ramieniu a w okresie zimowym na kurtce.Były też odznaki „Wzorowy uczeń”. W kwestii bezpieczeństwa otrzymałam plastikowe pomarańczowe elementy odblaskowe przyczepiane do tornistra.
- tornister za moich czasów pełnił wiele funkcji. Pierwszoplanowa funkcja oprócz oczywiście noszenia książek i zeszytów to taka, że tornister w szkole często fruwał wraz ze swoją zawartością, – czyli znaczy się, że był on mocny i stabilny – dzisiejsze plecaki chyba by tego nie były wstanie przeżyć. Tornister pełnił też funkcję siedziska pod klasą. Oprócz tornistra zawsze miałam idąc do szkoły worek z obuwiem, który często służył do obrony własnej. Szatnia mieściła się w piwnicy szkoły i była podzielona boksami – tutaj rządziła Pani ‘’szatniara, ‘‘– czyli swego czasu najważniejsza osoba w szkole.:)
Reasumując- ja osobiście wole szkołę, do której ja uczęszczałam. Więcej w tej szkole było empatii i zrozumienia ludzkiego, dziś niestety, ale rządzi szkołą wirtualność otaczająca nas zewsząd i pieniądz.
Kiedyś tornister teraz plecak
Kiedyś tarcza szkolna teraz identyfikator
Kiedyś fartuszek teraz mundurek
Obuwie zmienne – kiedyś trampki dziś markowe obuwie
Zeszyt-kiedyś i dziś
Dziennik lekcyjny –kiedyś i dziś