Tak się zastanawiam nad bezstresowym wychowaniem. Czy jest ono skuteczne?! Nie wiem czy słyszałyście dość znaną historię (prawdziwą) Jedzie chłopiec z babcią autobusem. Babcia sadza wnuczka na wolnym miejscu a sama stoi. Jest tłok. Wnuczek kopie butem w nogę jedego z pasażerów. Najpierw pasażer się odwraca nic nie mówiąc. Wnuczek nadal kopie i kopie. W końcu pasażer nie wytrzymuje i mówi: By pani zwrociła uwage, że dziecko kopie. Chwilę później dziecko znów zaczyna kopać...Pasażer odwraca się i mówi: Jak chłopiec Pani nie słucha niech pani mu da klapsa na tyłek. Kobieta odpowiada: My wychowujemy go bezstresowo. W końcu autobus staje na przystanku babcia z wnuczkiem wysiadają na nim a wraz z nimi wysiada owy pasażer. Staje koło babci wyjmuje gumę z buzi przykleja babci na czoło i mówi: Ja też byłem wychowywany bezstresowo.
Druga skrajna sytuacja: Mój mąż poszedł po bułki do supermarketu. Na dziale pieczywo zauważa kobietę, stoi przy chlebie z małym dzieckiem. Mówi mu: trzymaj się mamusi. Dziecko bylo dosyć małe, że myślę że nie było w stanie tego zrozumieć. Więc zaczeło się oddalać... było przejęte inną wystawą. Matka podchodzi do tego małego zaczyna krzyczeć szarpać tego małego aż mój mąż się zdenerwował i powiedział do tej kobiety: Zamiast pilnować dziecka to teraz pani się na nim wyżywa...Kobieta była zdziwiona i sobie poszła.
Ale ile taki sytuacji widzimy w życiu codziennym?! A jak wy wychowujecie bądź zamierzacie wychować swoje dzieci???