Może znajdzie się na forum ktoś, kto da mi jakieś cenne wskazówki, pomoże, bo albo niebawem stracę włszystkie włosy, albo co najmniej oszaleję ;).
Od jakiegoś czasu usypianie Szymusia stało się dla mnie prawdziwym koszmarem. Usypiam go zazwyczaj tak, że kładziemy się razem na łóżku w sypialni, przytuleni, śpiewam mu kołysanki i tak moje dziecko zasypia. Mniej więcej, bo jak znajduje się już w takiej fazie na granicy snu, zaczyna szarpać mnie mocno za włosy. Taki jakiś odruch mu się włączył. Chwyta całą garść włosów przy samej głowie i "przeczesuje" do samych końcówek i od nowa chwyta. Szarpie przy tym niemiłosiernie. Dodam, że mój próg bólu jest bardzo niski. I tak - jeśli nie reaguję i zacisnę zęby - moje dziecko w ciągu 10 minut zaśnie. Tyle, że rzadko udaje mi się wytrzymać te męczarnie. Zazwyczaj staram się spokojnie zabierać mu rączkę i powtarzam, żeby nie ciągnął, bo to boli. Tyle, że On jak zahipnotyzowany, z coraz większą złością i siłą za te włosy mnie szarpie. Gdy się odsuwam, On się przysuwa. Po 20 razach spokojnego tłumaczenia, zdarza mi się na niego krzyknąć . A to go jeszcze bardziej nakręca, ma niezły ubaw, rozbudza się i szarpie jeszcze bardziej ochoczo.
Jestem załamana. Mąż się śmieje, że powinnam się zaopatrzyć w czepek kąpielowy i w nim usypiać Szymusia. I ja naprawdę zaczynam myśleć o jego zakupie. Jak sobie poradzić z takim zachowaniem u dziecka? Bo jestem u kresu wytrzymałości ;(