Ja odrabiałam z reguły po zmroku. Łatwiej mi było się skupić, nie rozpraszały głosy z podwórka, a i tak zawsze miałam dużo zajęć dodatkowych i wracałam z nich około 18:00 a nawet 20:00, a wcześniejsze bycie w domu między szkołą a zajęciami w innych miejscach traktowałam jak przerywnik, w którym nie warto nawet do tych lekcji siadać. Wyjątkiem były jakieś wypracowania czy referaty, bo trzeba było zacząć trochę wcześniej, ale oczywiście ostatniego dnia przed terminem oddania
Sporo prac domowych odrabiałam też na lekcjach - dla jasności - od razu po jej zadaniu, szczególnie, gdy to było kilka przykładów z matematyki, albo jedno czy dwa zadanka z fizyki czy chemii, a ja szybciej skończyłam pisanie notatki.
Płynnie czytałam już jako pięciolatka, więc zadawanie czytanek = brak pracy domowej a na historię czy biologię, gdzie było dużo na pamięć z podręcznika i potem odpowiedź na lekcji, uczyłam się przed snem, czytając sobie tematy do poduszki. Mój Brat już tak nie mógł, bo zasypiał
Na szczęście Rodzice nie próbowali mnie na siłę przestawiać i z reguły nie było problemu z obejrzeniem bajki czy filmu.