Dzieci przychodzą głodne do szkoły i to nie z biedy, ale chyba dlatego, że rodzice nie myślą. Idą do pracy i zostawiają je bez przygotowanego śniadania. Potem trafiają do pielęgniarek z bólem głowy czy brzucha — poinformowała komisję do spraw zdrowia pielęgniarka szkolna Beata Sosnowska.
Komisja ds. zdrowia Rady Miejskiej spotkała się z Beatą Sosnowską 30 maja. Pielęgniarka omówiła opiekę zdrowotną uczniów w szkołach gminy Gołdap. Jednym z wielu problemów na dużą skalę jest to, iż dzieci przychodzą do szkoły bez śniadania, a często też bez drugiego śniadania. Trafiają wtedy do gabinetu pielęgniarki z bólami głowy i brzucha.
— Dzieci przychodzą głodne nie z biedy — opowiada Beata Sosnowska. — Tylko chyba przez to, że rodzice nie myślą i idą do pracy, zostawiając dzieci bez przygotowanego śniadania. Kiedy dziecko przychodzi do mnie z bólem brzucha czy głowy, pierwsze o co pytam, to czy jadło śniadanie. Jak nie, to pytam dlaczego, a one mówią, że mama poszła rano do pracy i nic nie było przygotowane.
Mała kanapka do plecaka
Często zdarza się też, że o tak porannych godzinach nie mają apetytu albo za późno wstają i nie ma już czasu na śniadanie. Wtedy bezwzględnie trzeba maluchowi dać chociażby małą kanapkę, którą weźmie ze sobą. Czasem jest to też wina tego, że dzieci mają obiad sponsorowany w szkołach. Jednak jest on dopiero o godzinie 11 i do tego czasu wielu uczniów zgłasza się do gabinetu po tabletkę albo krople na żołądek.
— Jeśli dziecko jest głodne, organizujemy jakąś kanapkę — tłumaczy Beata Sosnowska. — Pani w klasie pyta czy jakieś dziecko się podzieli lub ma może więcej. Mówię im wtedy, żeby wróciły po tabletkę, jak nie przestanie boleć, gdy coś zjedzą. I bardzo często już nie wracają.
Rozmowy nic nie dają
Takim sytuacjom nie zapobiegają nawet liczne rozmowy z rodzicami. Nauczyciele w klasach 1-3 powtarzają to na każdym zebraniu, ale nie przynosi to chyba efektów.
— Rodzice mają źle zorganizowane poranki, skoro nie potrafią zapewnić dziecku bułeczki czy chociaż zaparzyć gorącej herbaty — twierdzi radna Cecylia Stecka.Z kolei radna Zofia Syperek uważa, że przyczyną może być też to, iż rodzice dają dziecku parę złotych i maluchy od razu biegną do sklepu po coś słodkiego albo po chipsy. Wprawdzie w sklepikach szkolnych nie można już ich sprzedawać, jednak zawsze w okolicy jest jakiś sklep. Beata Sosnowska jest podobnego zdania.
— Maluchy kupują sobie pączka, ale jak zjedzą coś tak tłustego na pusty żołądek, to zaraz przychodzą po krople, bo brzuch boli — podsumowuje.Żaden pączek, słodka bułeczka, akcja Pajacyk czy mleko i warzywa, które dostają dzieci w szkole, nie zastąpią domowego śniadania. Rodzice muszą mieć świadomość, że głód bardzo wpływa na koncentrację, naukę, samopoczucie. Trzeba też pamiętać, że najedzone dziecko, to szczęśliwe dziecko.
tekst pochodzi z:
Czy zdarza Wam się zapomnieć dać dziecku śniadania? Wyobrażacie sobie sytuację, żeby z pośpiechu nie nakarmić swojego dziecka?