Napewno dużo zależy od charakteru, szczęścia w życiu. Moim zdaniem najgorzej mają dzieci które są wychowywane w rodzinie, gdzie rodzice tak naprawdę dawno nie stanowią już jednośći. Zyją razem z rożnych względów, bo wspólny kredyt, bo co inni powiedzą itp. a miłość już dawno wygasła, często mają innych partnerów. Takich chorych związków nie brakuje, nie nawidzą się, nie mogą na siebie patrzeć ale ciągną ten kierat niby dla dzieci. Dzieci to nie są bezmózgie istoty, czują co się dzieje, wychowują się w sztucznej atmosferze, widzą nieszczęśliwych rodziców i póżniej same tworzą takie związki. To najgorsze co może być. Lepiej się rozstać na poziomie i zachować w miarę dobre relacje. Niech dzieci widzą żę mimo rozstania rodzice są szczęśliwi. Nie będą obwiniać siebie, szczęście będzie i im się udzielać. Znam osoby rozwiedzione, spotykają się, podejmują decyzje na przyjacielskiej stopie bo nie doszlo jeszcze do znienawidzenia. Znam rownież osobę która żyje w takim chorym związku i naprawdę współczuje jej, bo komu było by miło codziennie słyszeć od niby męża wyzwiska i obelgi, brak szacunku
od kogo dziecko w takim związku ma się uczyć szacunku, tolerancij, miłośći??????